Jak to jest – pytają mnie znajomi przedsiębiorcy – że wciąż są w Polsce miejsca, gdzie mamy wysokie bezrobocie i tłumy ludzi czekające co miesiąc przed urzędem pracy, a nasze ofert pracy pozostają bez jakiegokolwiek odzewu? Dlaczego tak wielu bezrobotnych nie chce pracy, którą oferujemy? Przyznam szczerze, że nie jestem zaskoczony tym problemem – już od kilkunastu miesięcy mamy sytuację, w której w wielu rejonach przybywa miejsc pracy, podczas kiedy nie zmniejsza się bezrobocie. Paradoks? Może na pierwszy rzut oka, ale wystarczy się przyjrzeć zagadnieniu, by zrozumieć jego istotę.
Problemowi polskiego bezrobocia poświęcono wiele badań, napisano setki rozpraw naukowych, wydano dziesiątki książek, ale żeby pojąć jego naturę wystarczy po prostu porozmawiać z ludźmi. Można wtedy usłyszeć, że wielu ludzi wciąż bezskutecznie szuka pracy i nie marzy o niczym innym jak o etacie, który pozwoliłby im odzyskać wiarę w siebie i płynności finansową. Coraz częściej jednak słychać głosy ludzi, którzy mówią, że nigdy nie pójdą pracować za pensję, jaka jest oferowana przez większość firm. Wolą albo siedzieć w domu, albo pracować na czarno, bez odprowadzania jakichkolwiek podatków i środków na przyszłą emeryturę.
Zaledwie parę dni temu przeczytałem, iż Instytut Pracy i Spraw Socjalnych przygotowuje się do prezentacji wyników najnowszych badań nad strukturą polskiego bezrobocia, z których wynika, że ok. 38 proc. procent bezrobotnych, którzy w ubiegłym roku nie pobierali zasiłku pracuje w szarej strefie. Wśród osób, którym przysługiwało prawo do zasiłku dla bezrobotnych, na czarno pracowało natomiast 23 proc. Wielu bezrobotnych rejestruje się więc tylko dlatego, że wraz z dopełnieniem tej formalności przysługuje im prawo do bezpłatnej opieki zdrowotnej.
Stan ten występuje mimo, że oszukiwanie urzędów pracy jest nie tylko naganne moralnie ale i zagrożone odpowiedzialnością karną. Praca na czarno to także przejaw krótkowzroczności, która może kosztować wiele w przypadku jakiegokolwiek wypadku przy pracy. Poszkodowany nie dość, że nie może liczyć na jakiekolwiek odszkodowanie, to może zostać jeszcze pociągnięty do odpowiedzialności za „kręcenie” instytucji państwowych. Pamiętajmy także, że pracując na czarno możemy się cieszyć często większą pensją, ale nie tworzymy w ten sposób żadnych zabezpieczeń na naszą starość, a więc na czas, kiedy najbardziej będziemy potrzebować środków finansowych. Renta, emerytury będą nieosiągalne.
Nic mniej odpowiedzialnego więc nie jest, niż założenie, że legalna praca się nie opłaca. Mimo, że często chęć większego zysku wydać się może kusząca, to w dłuższej perspektywie zawsze się traci. Nie można też w nieskończoność naciągać urzędu pracy, a praca bez ubezpieczenia zdrowotnego to już czysty hazard. Może to zabrzmi staromodnie, ale zwykła praca nawet na gorzej płatnym etacie przynosi więcej zadowolenia niż ryzykowanie w szarej strefie. Niestety, wciąż dla wielu fakt ten staje się oczywisty zbyt późno.
Adam Szejnfeld
www.szjenfeld.pl