Urzędnicy samorządowi towarzyszą powstaniu struktur samorządu terytorialnego od samego jego początku. Są gwarantem ciągłości projektów lokalnej władzy i jej emanacją. Stojąc na straży praworządności i gospodarności pilnują, by wszystkie elementy samorządowej układanki ze sobą współgrały. Pracują ofiarnie, często za nie najwyższe pieniądze i wbrew trudnemu, nieprecyzyjnemu prawu.
Ustawę o samorządzie gminnym, dającej początek reformie ustrojowej, Sejm Rzeczpospolitej uchwalił 8 marca 1990 roku. Przyjęta ustawa przekazała wiele władzy i administracji publicznej sprawowanej przez struktury administracji rządowej w ręce organów samorządu terytorialnego. Ukoronowaniem tej ustawy były pierwsze wolne wybory samorządowe, przeprowadzone 27 maja, w wyniku, których miałem okazję zostać wybranym na stanowisko burmistrza.
Te udane wybory były prawdziwą odwilżą po ciemnym dla samorządu terytorialnego okresie 1944-1989, kiedy to lokalne władze były tak naprawdę niczym innym, jak zakamuflowanym przedłużeniem imperium komunistycznego państwa. W PRL-u obowiązywała doktryna „centralizmu demokratycznego”, przejawiająca się tym, że nawet najdrobniejsze decyzje musiały zapadać w „centrali”. Wszelka aktywność lokalna ograniczała się praktycznie do kultury (robotniczej) i sportu (ludowego). Ustanowienie gmin, powiatów i województw samorządowych, w których władze pochodzą z powszechnych wyborów mieszkańców, przyniosło zasadniczą zmianę jakościową. Obywatele stali się zwierzchnikami wszystkich urzędników samorządowych i w wyborach mają okazję rozliczyć ich bezpośrednich przełożonych. Jednocześnie rola wszystkich urzędników samorządowych wzrosła, a profesja ta stała się jedną z najatrakcyjniejszych na lokalnym rynku pracy.
Szlachetne tradycje tego zawodu sięgają jeszcze Polski przedwojennej. Wtedy urzędnicy samorządowi otoczeni byli powszechnym szacunkiem, a z ich opinią liczyli się wszyscy – od mieszkańców okolicznych miejscowości po centralne urzędy. Nierzadko brali udział w rozwiązywaniu lokalnych sporów, umiejętnie łagodząc rozgrzane emocje. Dziś, po 20 latach istnienia samorządu, rola urzędników samorządowych wciąż wzrasta. Świetnie orientują się w wielu zagadnieniach społecznych, ekonomicznych i prawnych, trzymając rękę na samorządowym pulsie. Zarządzają budżetami, drogami, wodociągami, bezpieczeństwem, edukacją, pilnując, by wszystkie tryby lokalnej maszynerii ze sobą współdziałały. Każdy samorząd to mikropaństwo, z całym katalogiem problemów, którym czoło stawiają właśnie jego urzędnicy.
Do sprawnego i solidnego wykonywania tego zawodu niezbędne są niemałe predyspozycje intelektualne i osobowościowe. Trzeba także posiadać solidny kręgosłup moralny, bo pokus czyha sporo. Nieuczciwi urzędnicy jednak w końcu wpadają i marnie kończą, dźwigając nie tylko ciężar odpowiedzialności karnej, ale i piętna, odczuwanego silniej w społecznościach lokalnych, niż na szczeblu krajowym.
Ranga i uznanie dla zawodu urzędnika samorządowego jest w polskich gminach i powiatach wyższa niż urzędnika państwowego. Poprzez działalność w służbie społeczności lokalnej zyskuje on szacunek i popularność. Jest to często dodatkowy, pozapłacowa motywacja i satysfakcja.
Samorząd lokalny powinien dalej rosnąć w siłę, bo o sprawach naszego osiedla, wsi czy miasta powinniśmy decydować my sami. Dwie dekady mozolnej pracy, mającej na celu oddanie samorządom należnej im władzy, wymaga dalszych starań. Urzędnicy samorządowi są ważnym ogniwem tej władzy i nie ma wątpliwości, że bez ich doświadczenia i zaangażowania samorząd terytorialny nie miałby dzisiejszego znaczenia i poważania. Zawsze mówimy o wójtach, burmistrzach, starostach, czy marszałkach…. Ale pamiętać trzeba, że oni wszyscy bez doświadczenia i zaangażowania swoich urzędników sami niewiele mogliby dobrego uczynić. Urzędnicy samorządowi są często anonimowymi, a przecież prawdziwymi bohaterami lokalnych sukcesów.
Adam Szejnfeld
Poseł na Sejm RP