Często narzekamy na naszych reprezentantów w Parlamencie. A, że to gaduły i nieroby, a, że to pijaki i obiboki, a, że to święte krowy, nietykalni ludzie, choć nie zawsze uczciwi, a, że… Tak, zwłaszcza w obecnej kadencji, są to opinie niestety często uzasadnione. Mam jednak bardzo duże wątpliwości, czy najbliższe wybory mogą coś w tej materii zmienić. Dlatego nie dziwię się, że ok. 20% ludzi w Polsce zastanawia się, czy iść głosować w najbliższych wyborach, a ponad 30% wręcz twierdzi, że nie pójdzie na pewno. Jest to bardzo przykre, ale i zarazem groźne. Wszyscy bowiem, którzy nie pójdą na wybory pozostawiają swobodę wybierania właśnie tym co pójdą. Małe, radykalne partie cieszą się z tego. Im bowiem elektorat takiej partii reprezentuje bardziej skrajne poglądy, tym bardziej służy mu niska frekwencja. Zdyscyplinowani „żołnierze” idą i „armia” wygrywa. Jaki może być skutek? Mniejszość może rządzić większością!
No, ale dlaczego ludzie nie chcą głosować? Często dlatego, że są rozczarowani swoimi reprezentantami. Uważają, że nie mają wpływu na ich wybór, nie mają też wpływu na ich pracę w Parlamencie. Tak, to wszystko jest prawdą. Okręgi są zbyt duże (u nas na przykład 11 powiatów i 66 gmin rozciągniętych wzdłuż prawie dwustukilometrowej osi), by można było znać kandydatów choćby z widzenia. A cóż dopiero znać osobiście, wiedzieć kim są, jacy są. Czy są uczciwi, pracowici, czy zależy im na dobrym rozwoju społeczności, które reprezentują. To wszystko trzeba koniecznie zmienić. Ludzie mają prawo wybierać tego kandydata, którego oni chcą, a nie tego, którego partia postawiła na liście, zwłaszcza na pierwszym miejscu. A przecież, gdy nikogo się nie zna, to najczęściej glosuje się na tego z pierwszego miejsca. Owszem, to z reguły jest lider, ten najlepszy kandydat spośród najlepszych, ale przecież nie zawsze tak jest. Ponadto, trudno to stwierdzić, w trakcie kadencji zweryfikować i wszystko kończy się wszystko tym, że po okresie sprawowania władzy, wszystkich oceniamy tą samą miarą, bez względu na to, kto zasłużył na cięgi wyborców, a kto na nagrodę ponownego wyboru.
Z tych też powodów, Platforma Obywatelska zaproponowała zmianę Konstytucji, by móc zmienić system wyborczy, wymusić lepszą pracę posłów i zmniejszyć koszty funkcjonowania państwa. Chcemy likwidacji całkowitej Senatu, zmniejszenia ilości posłów o połowę, odebrania posłom przywilejów wynikających z ich immunitetów oraz wprowadzenia wyborów jednomandatowych w systemie większościowym. Niech w małych okręgach, w których ludzie znają się nawzajem, wybiera się tylko jedną, najlepszą osobę, a potem niech ona zdaje sprawę przed wyborcami i poddaje się rozliczeniu po skończonej kadencji. Wtedy może wreszcie, gdy usuniemy prawo świętych krów, więcej ludzi będzie chciało wybierać osobiście i samodzielnie, a nie oddawać tej decyzji innym.
Adam Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej
Adam.Szeknfeld@sejm.pl
http://szejnfeld.sejm.pl