Według statystyk polskiej rodzinie żyje się coraz lepiej. To skutek dobrego zarządzania państwem i stałego rozwoju cywilizacyjnego, którego jesteśmy uczestnikami. Problem w tym, że statystyki często odstają od odczuwanej przez nas codziennej rzeczywistości, a poza tym, po dwudziestu przeszło latach transformacji i prawie dziesięciu od momentu wstąpienia do Unii Europejskiej, Polacy chcieliby mieć już poziom życia podobny do rodzin z najbogatszych krajów Europy. Dlatego stan oczekiwań niestety nie pokrywa się ze stanem możliwości państwa na obecnym etapie rozwoju. Wywołuje to często rozczarowanie i krytykę, mimo obiektywnie widocznych zmianach na lepsze. Wszystkich nas jednak najbardziej niepokoją sprawy demografii – polska rodzina jest coraz mniejsza, rodzi się bowiem coraz mniej dzieci.
Rzecz znamienna – z konferencji prasowej, na której premier Donald Tusk oznajmiał, że 2013 będzie rokiem rodziny, do mediów przebiła się przede wszystkim kwestia zdjęcia, na tle którego występował. Nic to w zasadzie nowego, bo temat pomocy polskim rodzinom jest niezbyt medialny. Politycy opozycji natomiast przypominają sobie o ich losie dopiero wtedy, kiedy chcą zaatakować rząd. I niestety, zazwyczaj traktują ten temat wyłącznie populsitycznie, tak jak na przykład politycy z otoczenia prezesa Kaczyńskiego. Zaproponowali oni ostatnio, głosem prof. Rybińskiego, by każdemu dziecku w Polsce wypłacać tysiąc złotych miesięcznie, czyli ok. 40 procent średniej krajowej pensji netto! Zamiast więc rozwiązań systemowych, a przede wszystkim poważnych, mamy jakąś kwotę wziętą z kapelusza, na którą nie byłoby stać nawet największe potęgi finansowe świata. Zresztą, jak już, to dlaczego tylko tysiąc złotych? Przecież lepiej brzmią trzy tysiące, ba dziesięć tysięcy, a stąd już tylko krok do pamiętnych stu milionów dla każdego.
Dość jednak, nie lubię bowiem znęcać się nad politycznymi przeciwnikami. Koniec więc na temat tej infantylnej propozycji opozycji. Temat rodziny jest bowiem poważny i wymaga kompleksowych rozwiązań. Dlatego uruchamiamy obecnie dodatkowe 50 mln zł na budowę żłobków, potem wejdzie program dopłat do budowy żłobków w propozycjach 80% państwo, 20% gmina, a od 1 lipca ruszy program refundacji in vitro. Zmieniliśmy też strukturę becikowego, tak by nie korzystali z niego najzamożniejsi. Zwiększona została również ulga podatkowa dla rodzin z trójką i więcej dzieci. Dodatkowo, w drugiej połowie roku wejdzie w życie roczny urlop macierzyński, który będzie mogła wykorzystywać w części mama i części tata nowo narodzonej pociechy.
Każda rodzina potrzebuje przestrzeni do życia i rozwoju, dlatego wprowadzamy również nowy program mieszkaniowy – „Mieszkanie dla młodych”. Program ma być skierowany do rodzin oraz singli i będzie oferował wsparcie w zakupie własnego mieszkania dla młodych ludzi. Według założeń, z programu będą mogły skorzystać osoby do 35 roku życia przy zakupie mieszkania do 75 m2. Dopłaty mają przysługiwać wyłącznie w przypadku nabycia pierwszego mieszkania na rynku pierwotnym.
Rzecz jasna tańsze mieszkania, czy becikowe nie zwiększą same przez się natychmiast liczby dzieci. Młodzi Polacy muszą bowiem mieć poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji finansowej i perspektywy przed sobą. Dlatego ważne jest, by pracować nad całą gospodarką i budować fundamenty pod jej znaczny i długotrwały wzrost. Gospodarka bowiem tworzy nowe miejsca pracy i stabilizuje obecne. Praca natomiast tworzy poczucie bezpieczeństwa na przyszłość. Pomijam tu rozwijające się tendencje: wygodnictwo, moda na życie „solo”, egoizm, czy w końcu rozwijający się konformizm nowoczesnego społeczeństwa XXI wieku. To bowiem inne tematy, którym powinno poświęcić się odrębny tekst.
W ramach rozmowy na temat polskiej rodziny trzeba zaznaczyć, iż ważnym polem, na którym mamy wciąż wiele do zrobienia, jest także sytuacja kobiet na polskim rynku pracy. Ich plany rodzinne bowiem nie powinny stać na przeszkodzie zawodowym. Tylko więc ujęcie wszystkich wyżej wymienionych wyzwań w jeden całościowy program może przełożyć się na lepszą sytuację polskich rodzin, a co za tym idzie upragniony wzrost dzietności. Mówienie więc, że komuś da się mniej, czy więcej pieniędzy, i to spowoduje większe zainteresowanie posiadaniem dzieci, to mydlenie oczu opinii publicznej. Problem demografii jest bowiem bardzo złożony i wymaga systemowych, kompleksowych działań, a nie cudotwórczych zaklęć.
Adam Szejnfeld
Poseł na Sejm RP