Podlasiak, Bizon, Pewex, Rarytas, U Kasi… I jeszcze długo można by tak wymieniać. W samej tylko Brukseli jest ponad 30 polskich sklepów, w których półki uginają się pod ciężarem specjałów sprowadzonych prosto z naszego kraju. Pachnące wypieki, doskonałe mięso, aromatyczne wędliny, świeże warzywa i owoce, szczególnie jabłka, przyciągają nie tylko rodaków, ale również coraz większą liczbę Belgów i obcokrajowców poszukujących wysokiej jakości produktów spożywczych. Ostatnio jednak jakby nieco mniej…
Trudno się temu dziwić. W końcu także do Belgii dotarły informacje o niedawno odkrytym w Polsce skandalicznym procederze zabijania na mięso chorych krów, do którego dochodziło w nocy bez nadzoru lekarza weterynarii. Mięso tylko z jednej ubojni trafiło aż do 13 innych krajów Unii Europejskiej! A przecież nikt nie wierzy w to, że tak skandaliczny proceder uprawiała tylko jedna firma. To wyjątkowo dotkliwy cios dla krajowych hodowców i producentów, a trzeba pamiętać, że niemal całość wołowiny wyprodukowanej w Polsce trafia na eksport. Już teraz pierwsze szacunki mówią aż o 600 mln zł strat dla hodowców. A to przecież dopiero pierwsze reakcje światowych rynków. Ratowanie nadszarpniętego wizerunku będzie niestety równie kosztowne.
Ciekawe, co w tej sytuacji robi minister rolnictwa w rządzie Prawa i Sprawiedliwości? Kaja się? Przeprasza, że podlegające mu służby zawiodły? NIE! Publicznie pyta, w czyim interesie działali reporterzy, którzy ten skandal wyciągnęli na światło dzienne. Coś podobnego! No jak to, w czyim?! Oczywiście, że w interesie SUWERENA, którego politycy PiS w ciągu ostatnich kilku lat przywołują w co drugim zdaniu. Suwerenem są bowiem polscy obywatele, konsumenci, którzy nie chcą jeść mięsa pochodzącego z uboju chorych czy padłych krów. Tak samo, jak suwerenem są uczciwi hodowcy i producenci mięsa oraz jego przetworów, których opłacalność produkcji leci teraz na łeb na szyję. To w ich interesie działali dziennikarze.
Za swoje słowa minister rolnictwa powinien podać się dymisji. Oczywiście nie zrobił tego, bo doskonale wie, że włos z głowy mu nie spadnie. Nie takie rzeczy Suweren w Polsce musiał już wcześniej zdzierżyć. Wystarczy przypomnieć, jak w zaciszu gabinetów Ministerstwa Rolnictwa i Ministerstwa Obrony Narodowej powstały plany, by tuczniki ze stref zagrożonych afrykańskim pomorem świń przerobić na konserwy i skierować je do jednostek wojska, zakładów karnych, a nawet do szkół i szpitali! I tak w cudowny sposób surowiec dotychczas niejadalny nagle stawał się zupełnie bezpieczny. A co z prawem konsumentów, czyli Suwerena, do informacji na temat pochodzenia mięsa? Eee…, konserwy miały przecież trafić, do mundurowych, a nie do kantyny Urzędu Rady Ministrów. „Rząd sam się wyżywi!”.
Plan pod tytułem „konserwy na poligony” zrodził się rzecz jasna z obaw przed wściekłością rolników i producentów trzody chlewnej, którzy przez kolejne miesiące ze zgrozą patrzyli na to, jak nieumiejętnie rząd Prawa i Sprawiedliwości walczy z wirusem ASF. Mało kto już pamięta, że w czasie kampanii wyborczej w 2015 roku, gdy zaraza ograniczała się jedynie do Podlasia, PiS przekonywał, że zajmie się tą kwestię, bo przecież „nie ma silnej polskiej gospodarki bez silnego polskiego rolnictwa”. Tymczasem minęły trzy lata, a sytuacja na rynku wieprzowiny jest gorsza niż była. Jest katastrofalna. Ceny skupu żywca znajdują się na granicy lub poniżej poziomu opłacalności. Trudno więc się dziwić, że co chwilę wybuchają rolnicze protesty.
Obietnice dbania o polską wieś były iluzoryczne także w przypadku sadowników. Rosyjskie embargo na unijną żywność mocno uderzyło szczególnie w producentów jabłek. Ledwo otrząsnęli się po tamtym kryzysie, znaleźli nowe rynki zbytu i dostosowali produkcję, na przykład przestawiając się na wytwarzanie soku zagęszczonego, a pewnie już za chwilę czekać ich będzie kolejny cios. Planowana bowiem przez rząd PiS podwyżka podatku VAT z 5 proc. do 23 proc. na soki i nektary będzie kosztować branżę dodatkowe 450 mln zł rocznie. Już teraz pojawiają się opinie, że to droga do praktycznego wyeliminowania z rynku przedsiębiorców zajmujących się uprawą czarnej porzeczki, wiśni i aronii. Podobno ceny niektórych soków mogą się nawet potroić!
Cóż, tak w praktyce wygląda realizacja frazesów o wspieraniu polskich firm i rodzimego rynku, szczególnie tych małych ze wsi i miasteczek. Polityka rolna rządu nie dość, że nie opiera się na żadnej spójnej i długofalowej strategii, to jeszcze nie radzi sobie z co chwila pojawiającymi się kryzysami w rolnictwie. Tracą na tym hodowcy, sadownicy, przedsiębiorcy oraz oczywiście konsumenci, czyli my wszyscy.
Adam Szejnfeld
Poseł do Parlamentu Europejskiego
www.facebook.com/PoselSzejnfeld/
#Rolnictwo #PolitykaRolna #PolskaWieś #Hodowcy #Sadownicy #Przedsiębiorcy #Żywność #BezpieczeństwoŻywności #Wołowina #ChoreKrowy #TrzodaChlewna #ASF #PomórŚwiń #Konsumenci #PrawaKonsumentów #MojePrawa #NIEDobraZmiana #Europa #Bruksela #PE #ParlamentEuropejski #UE #UniaEuropejska #EPP #EPL #PlatformaObywatelska #PO #AdamSzejnfeld #Wielkopolska #Farmer