Komu powinna służyć władza lokalna? Właśnie, to bardzo dobre pytanie. Każdy z nas odpowie: to jasne – nam wszystkim, społeczeństwu! Przecież według pomysłodawców reformy samorządowej radni wszystkich szczebli samorządu wykonując swój mandat, który jest tak zwanym mandatem wolnym powinni się kierować jedynie dobrem wspólnoty samorządowej. Ale czy zawsze tak jest? Rzeczywistość odbiega niestety bardzo często od przyjętych norm. Ludzie sprawujący zaszczytne funkcje mają wyjątkową skłonność do wpadania w samouwielbienie oraz utratę kontaktu z otoczeniem i dręczącymi ich problemami. I ten problem nie omija także władzy samorządowej.
Ktoś z oburzonych radnych powie, że przesadzam… A ja takiej osobie odpowiem na to, że nie! Choć w zależności od miejsca, czy to jest miasto stołeczne, czy też mała wiejska gmina, różnie to na pierwszy rzut oka może wyglądać.
Często jest tak, że zwycięscy burmistrzowie czy też wójtowie po objęciu władzy zaraz zapominają o danych w czasie kampanii obietnicach wyborczych i popadają w swoisty letarg. Nie robią właściwie nic, albo czynią pozorne ruchy mające markować ich zaangażowanie w rozwiązywaniu problemów lokalnych. Ale nie mniejszym zagrożeniem są tacy, którzy w czasie jednej kadencji chcą sobie „wybudować” pomnik po wszechczasy. Ich ambitne plany sprawiają, że nie sposób zamknąć budżetu, więc żyłują miejscowych przedsiębiorców jak się tylko da. Pół biedy kiedy władze lokalne mówiły: „Dobra, teraz obłożymy się większym podatkiem, ale dzięki temu podniesiemy na przykład jakość naszej infrastruktury. Dzięki temu zwiększy się możliwość pozyskania nowych inwestorów, czyli nowych miejsc pracy. A więc wszystkim będzie się żyło lepiej”. Niestety wiele jest przypadków, że te nasze władze lokowały ciężkie pieniądze w inwestycje wyłącznie „kosztowe”. A to budowały piękne domy kultury, baseny, sale gimnastyczne, czy też wymyślne pasaże z fontannami. Nie twierdzę przez to, że te inwestycje są nie potrzebne. Jak najbardziej są, ale lepiej dla lokalnej społeczności gdy władza myśli o przyszłości i planuje wydatki pod katem ich przyszłego odzyskania. Często lepiej byłoby, gdyby zamiast upiększania miasta, co oczywiście jest bardzo widoczne dla wszystkich, najpierw pieniądze były przeznaczane na uzbrojenie gruntów pod zabudowę, w tym przemysłową. Bo takie właśnie „niewidoczne” inwestycje generują przyszłe dochody. Wielu jednak powie: „Zaraz, przecież dzięki nowym chodnikom mieszkańcy chętniej będą się wybierali na spacery, a dzięki temu wzrosnąć mogą obroty okolicznych sklepów i kawiarni!”. Tak to prawda, ale trzeba pamiętać o tym, że jak ci spacerujący mieszkańcy nie będą mieli pracy, to i wydać nie będzie czego… A dzięki takim rozsądnym decyzjom zyskują wszyscy. Mieszkańcy mają pracę, a gminna kasa większe dochody z podatków. Te różnice dokładnie widać teraz kiedy przyszły ciężkie czasy spowolnienia gospodarczego. Tam gdzie nie robiono nic, albo wcześniej inwestowano w odnawianie elewacji czuć teraz ciężar tych działań. Tam gdzie postawiono na ściąganie nowych inwestorów teraz jest lżej. Gdyż chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, że jest bezpieczniej dla rynku pracy, gdy jest pracodawców stu niż dziesięciu?
Zbliżają się kolejne wybory samorządowe. Teraz dające o wiele większe możliwości prezydentom, burmistrzom i wójtom. Dlatego zanim Państwo podejmiecie decyzję na kogo oddacie swój głos wsłuchajcie się w to, co przedstawiają kandydaci. Czy to co prezentują służy interesom mieszkańców? I czy swoją dotychczasową pracą gwarantują, że dotrzymają złożonych obietnic. I bez przerwy pamiętajcie, że wybrana przez Was władza ma służyć Wam!
Adam St. Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej
szejnfeld@wp.pl
http://szejnfeld.sejm.pl