Każdy, kto podróżował w ostatnich dniach po Polsce, na pewno widział ogrom prac remontowych i budowlanych w miastach, miasteczkach i na wsiach. Także w naszym regionie roi się od rozmaitych inwestycji, których wysyp zapewne nieprzypadkowo nastąpił teraz, tuż przed planowanymi na jesień wyborami samorządowymi. Nic dziwnego – włodarze chcą przypomnieć o sobie, wysyłając na ulice naszych miast zastępy koparek, walców i dźwigów. Niestety, nie zawsze skóra jest warta wyprawki.
Samorządowcy, chcą, by ich wysiłek był zauważony i swoją uwagę skupiają na miejscach eksponowanych, remontując rynki i główne drogi, zapominając o podstawowych inwestycjach w miejscach zapomnianych od lat. Cierpią na tym lokalne, niewielkie drogi czy osiedla, wciąż czekające chociażby na kanalizację czy podłączenie do sieci gazowej. Zdarza się również, że włodarze inwestują potężne środki finansowe w obiekty, delikatnie mówiąc, zbędne.
Pół biedy, jeżeli samorząd inwestuje środki oszczędzone przez lata. Ta sytuacja należy jednak do rzadkości, bo samorządy najczęściej zadłużają się na potęgę, nie martwiąc się o to, co będzie po wyborach. Deficyt wywołany zadłużaniem się samorządów wyniesie w 2010 r. 10 mld zł, ale w przyszłym ma to być już 17 mld zł – a to jest ponad 1 punkt procentowy PKB. Przypomnę, że w tym samym czasie deficyt budżetu państwa będzie malał z niemal 49 mld zł do ok. 40 mld zł. Dodatkowo w czasie, gdy rząd zamraża wzrost płac i plan redukcji etatów na stanowiskach administracji państwowej, wynagrodzenia urzędników samorządowych wzrastają o 8 proc. Rośnie też liczba tych urzędników. I to z dynamiką znacząco wyższą niż w administracji rządowej!
Eksperci biją na alarm, bo choć teoretyczne limity zadłużania samorządów istnieją, to lokalni włodarze wyspecjalizowali się w ich obchodzeniu. Zadłużenie jednostki samorządu terytorialnego nie może przekroczyć 60 proc. jej dochodu, a na spłatę zadłużenia nie można przeznaczać więcej niż 15 proc., ale wystarczy chociażby przekazać spółce komunalnej niektóre zadania, a problem znika… Wówczas bowiem to ona zaciąga zobowiązania, a gmina lub miasto może się dalej zadłużać bez ryzyka przekroczenia limitów. Inną metodą jest leasingowanie produktu lub usługi, dzięki czemu można takie zobowiązanie wpisać w wydatki sztywne budżetu bez powiększania długu.
Podstawową przyczyną rosnącego zadłużenia jest współfinansowanie projektów ze środków unijnych i to bardzo dobrze, ale samorządy zbyt często inwestują także w projekty tylko „wizerunkowe”, nierozwojowe, niepoprawiające jakości życia mieszkańców. Tymczasem, jeśli samorząd zaciągnie długi przekraczające jego możliwości, to dotkliwie odczuć mogą to wszyscy mieszkańcy, choć oczywiście dopiero w przyszłości. Wtedy jakikolwiek rozwój zostanie zahamowany na długie lata. Warto więc uważniej patrzeć na ręce samorządowcom i rozliczać ich za to, ile i na co wydają pieniędzy. Co jednak jeszcze bardziej ważne, to wsłuchiwanie się w przedwyborcze obietnice. Wielu kandydatów na radnych próbuje bowiem mamić swoich wyborców wielkimi obietnicami, ale po wyborach okazać się może, że były to tylko słowa, słowa, słowa.
Adam Szejnfeld