Kiedy jakiś czas temu otrzymałem informację o odbywającej się w Warszawie konferencji “Rola Samorządów w polityce zagranicznej RP” niemal krzyknąłem: „nareszcie!”. Wreszcie bowiem ktoś docenił rolę polskich miast, gmin, powiatów, a przede wszystkim województw, we współbudowaniu pozytywnego wizerunku Polski za granicą! Wreszcie ktoś dostrzegł, że te wszystkie przez lata budowane międzynarodowe kontakty, współpraca kulturalna, oświatowa, naukowa, sportowa, turystyczna, w końcu gospodarcza, przynoszą wymierne owoce.
Z Europą na poziomie samorządu terytorialnego z sukcesami jednoczyliśmy się jeszcze zanim komukolwiek śniło się, że będziemy w Unii Europejskiej. Doskonale pamiętam jak wyglądały początki rozwijania współpracy z samorządami terytorialnymi zza granicy, w czasach poprzedzających masowy rozkwit umów o partnerstwie. Nie miało to wiele wspólnego z salonowymi manierami, z jakimi dzisiaj przyjmujemy gości zza granicy. Delegacje podejmowano na słabo ogrzanych świetlicach, czasem na zapuszczonych, lecz obszernych remizach OSP. Bywało, że szacownych gości wiozło się dużym fiatem, modląc się, by tym razem nie odmówił posłuszeństwa i nie stanął w szczerym polu. Brak było procedur, pieniędzy, profesjonalnych tłumaczy, ale na pewno nie dobrej woli. Szlaki przecierały pojedyncze gminy, takie jak chociażby Chodzież, obchodząca 20-lecie współpracy z niemiecką gminą Nottuln, a ich śladem szły następne, otwierając się na zagraniczną współpracę. Pod koniec lat 90-tych do podpisywania umów partnerskich nikogo nie trzeba było przekonywać. Wiele polskich gmin za punkt honoru postawiło sobie posiadanie przynajmniej jednej zaprzyjaźnionej jednostki podobnego formatu za granicą.
Na nasze zainteresowanie chętnie odpowiadali samorządowcy z państw sąsiednich – i już nie tylko z Niemiec, Francji, Danii, czy Holandii – spragnieni otwarcia na nieco „egzotyczny” i pełen niespodzianek Wschód. Jest jeszcze jeden powód, dla którego partnerskie gminy tak szybko się do siebie zbliżały. To osobiste przyjaźnie, zawierane często podczas mniej oficjalnych części programu bądź to pobytu gości, bądź wyjazdu. Dziś mamy włodarzy pełnych ogłady, znających savoire-vivre, więc takie pomysły jak podanie na przykład wódki, za miast wina, do obiadu się nie zdarzają, ale w latach 90-tych nie należało to do rzadkości. Integracja przebiegała więc może ciut prostolinijnie, ale za to szybciej.
Dzisiejsza współpraca zagraniczna w ramach partnerstw w niczym nie przypomina chałupniczej dyplomacji z początku lat 90-tych. Działają stałe komitety, kwitnie wymiana kulturalna, wspólnie realizowane są skomplikowane projekty. Dla wielu jednostek samorządu terytorialnego współpraca z zagranicznym partnerem stała się czymś naturalnym, podtrzymywanym i rozwijanym przez kolejne pokolenia samorządowych włodarzy. Partnerzy się od siebie uczą, wymieniają poglądy, coraz częściej razem rozwiązują problemy. Co wspaniale, często do tej współpracy samorządowcy wciągnęli mieszkańców, którzy poprzez różne formy mniej lub bardziej sformalizowanej aktywności dodatkowo zacieśniają samorządowe więzi.
Co ciekawe, wreszcie wyszliśmy z tą współpracą także z europejskiego podwórka, kwitną bowiem już nasze kontakty z miastami i regionami Azji, Ameryki Północnej, Ameryki Łacińskiej, czy Australii. Jeszcze chwila a Polska zagości również w Afryce. I oby jak najszybciej, bo to bardzo perspektywiczny region świata, któremu zresztą moglibyśmy pomóc w koniecznej dla jego państw i społeczeństw transformacji ustrojowej oraz gospodarczej, samami przy tam również korzystając.
Gdyby polski MSZ przyznawał medale za zbiorowe osiągnięcia, takie odznaczenie należałoby się więc moim zdaniem polskim samorządom i samorządowcom. Dzięki nim odczarowaliśmy bowiem obraz naszego kraju za granicą. Nie zawsze było łatwo, nie każde partnerstwo przetrwało próbę czasu, ale silne więzi nadal łączą tysiące polskich gmin, powiatów i województw z ich odpowiednikami za granicą. Sukcesy ich wspólnych projektów pokazują, że warto inwestować w te kontakty. Dobrze, że wkład polskiego samorządu terytorialnego w polską politykę zagraniczną zaczyna być doceniany, gdyż nasza pozycja na arenie międzynarodowej to w dużej części efekt starań wielu samorządowców. Dzięki nim udowadniamy z cierpliwością i bez zbędnego zadęcia, że Polska to kraj wspaniałych, otwartych ludzi oraz szerokich, nowoczesnych perspektywach.
Adam Szejnfeld
Poseł na Sejm RP