Satysfakcja i smutek. Oto refleksje, które miałem po wysłuchaniu wystąpienia kanclerza Republiki Federalnej Niemiec, w którym zaproponował obniżenie w RFN stawki podatku dochodowego od przedsiębiorstw do 19%. Przez wiele ostatnich lat byłem wśród tych polityków, którzy twierdzili, że tylko poprzez zmniejszenie obciążeń podatkowych, poprzez zmianę systemu podatkowego z drogiego systemu progresywnego na tani i prosty model podatku liniowego, można pobudzić i ustabilizować na wysokim poziomie wzrost gospodarczy. Niestety, populizm i socjalizm w myśleniu większości był cały ten czas silniejszy. W argumentacji przeciwnej podawano także przykłady innych państw, w których podatki są nie tylko progresywne, ale też bardzo wysokie, a mimo to gospodarka miała się dobrze rozwijać. I to miał być argument przeciw. Dziś, władze wskazywanej między innymi, jako przykład RFN same zaczynają przyznawać, iż wysoki fiskalizm nie buduje rozwoju i wzrostu. Niemcy rozwijają się coraz słabiej, a bezrobocie rośnie coraz bardziej, przekraczając już w liczbach bezwzględnych ponad 5 mln osób. Teraz dopiero „idzie się po rozum do głowy”. Podobnie jest z całą Unią Europejską. Strategia Lizbońska stała się tam fikcją, między innymi ze względu na przeregulowanie gospodarki i nadmierny fiskalizm…
Dlatego mam powody do satysfakcji, iż myślenie bliskie moim ideałom ma szansę zwyciężyć, jak do tej pory, nie tylko w Rosji, czy Słowacji, ale może i w krajach „starej” Europy. Smutek natomiast wywodzi się z ubolewania, że tak dużo czasu w Polsce straciliśmy dla rozwoju. Wprowadzenie niskich podatków w systemie liniowym i najlepiej na jednym poziomie dałobym nam bowiem bardzo poważną pozycję na konkurencyjnym rynku Europy i świata. Być może teraz w ogóle nie mielibyśmy powodów do zastanawiania się, jak długo potrwa jeszcze w polskiej gospodarce dobra passa.
Adam szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej
http://szejnfeld.sejm.pl