Dobiegła już końca realizacja tegorocznego, jakże ważnego, kalendarza wyborczego. Wszyscy możemy odetchnąć z wielką ulgą, ponieważ wysiłek fizyczny i psychiczny, jaki towarzyszył temu zjawisku bardzo często przybierał nadludzkie formy. Mamy już Parlament, Prezydenta, za chwilę zostanie powołana Rada Ministrów, ale… No właśnie jest jedno „ale”. Niepokojące są zjawiska, jakie towarzyszyły w zeszłym tygodniu pierwszemu posiedzeniu Izby Niższej. Wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazywały, że scenariusz, o którym bardzo często mówiono w środkach masowego przekazu, będzie miał miejsce. Otóż po zaprzysiężeniu posłów, według tradycji i zasad, jakimi powinien kierować się Sejm, przystąpiono do wyboru drugiej, co do ważności osoby w państwie, a mianowicie Marszałka Sejmu. Jedynym kandydatem na to stanowisko był bardzo wyważony i odpowiedzialny poseł z Klubu Platformy Obywatelskiej – Bronisław Komorowski (przypomnę, że swojego czasu poseł Ziemi Pilskiej). Jego osoba znalazła aprobatę nawet wśród klubów opozycyjnych. Oznaczało to jedno – odpowiedni kandydat na odpowiednie stanowisko. No właśnie. Byłoby tak, gdyby docenili to również moi koledzy z partii, z którą za kilka dni, jak mam nadzieję, mamy wspólnie utworzyć rząd. To nikt inny, ale właśnie oni przy pomocy posłów Samoobrony, zerwali obrady przesuwając je na bieżący tydzień. Szkoda, ponieważ, jeżeli tak zaczyna się nowa kadencja to, co dopiero będzie w jej trakcie! Te niepokoje są o tyle uzasadnione, że w programach i deklaracjach wyborczych politycy PiS dużo mówili i pisali o naprawie wizerunku Parlamentu. Czyżby na samym początku między ławy poselskie wdarła się amnezja? A może to czyste wyrachowanie? Nad jedną i drugą diagnozą można by się poważnie zastanowić, ale po moim doświadczeniu parlamentarnym mogę powiedzieć, bez cienia wątpliwości, że wdarła się tu czysta matematyka. W gruncie rzeczy Prawo i Sprawiedliwość nie chciało dopuścić do sytuacji, aby ewentualnie dwa strategiczne urzędy w państwie zostały obsadzone przez PO. Czysty interes partyjny i nic poza tym. Można by się pogodzić z tym faktem, gdyby strategie i taktyki wyborcze były znane samym wyborcom. Niestety, tak nie jest. Sejm więc zanim powstał, to już stracił „kawałek autorytetu”! Mam nadzieję, że tego typu sytuacje nie powtórzą się już więcej, gdyż i tak zostało już nadwerężone społeczne zaufanie. W środę kolejny dzień posiedzenia Sejmu. Oby już dzień konstruktywnej pracę na podstawie jasnego i czystego porozumienia stron. Jak już wspomniałem, za kilka dni wykreowany zostanie również nowy rząd, a więc tydzień szykuje się nam historyczny. Pozostaje więc wielkie pole do popisu i rehabilitacji klasy politycznej. Życzę wszystkim moim parlamentarnym koleżankom i kolegom jak najmniejszej ilości sytuacji, w których interes własny przedkładany będzie nad szeroko pojęty interes państwa i społeczeństwa. Trzeba bowiem na wreszcie przystąpić do odbudowy społecznego zaufania do polityków i ludzi władzy.
Adam Szejnfeld
poseł Platformy Obywatelskiej RP
www.szejnfeld.pl