Słowo Boże. Po jednym z moich spotkań otwartych, podszedł do mnie jego uczestnik i rzekł ,,Głosi pan zasady i cele Platformy Obywatelskiej jak Słowo Boże…’’ Coś w tym jest. Jeżdżę od miasta do miasta, od miasteczka do miasteczka i mówię czym jest Platforma Obywatelska, jakie ma cele, jakimi się kieruje zasadami, jak jest tworzona. Nie mówię tego jednak, by kogoś do Platformy przekonywać. Na Platformie nie potrzebujemy ludzi do przekonywania, potrzebujemy przekonanych. Mówię więc to, by zniechęcić. Tak, zniechęcić.
Nowość, świeżość Platformy, a przede wszystkim bardzo duże poparcie, jakim się cieszy od samego początku, mogłoby powodować, że na jej ,,fali” chciałoby popłynąć wielu, którym jakoś nie wychodzi gdzie indziej, którzy nie mogą dopracować się poparcia godnego działacza publicznego, szanowanego polityka, którzy nie mogą liczyć na wybór z innej formacji. A przecież Platforma Obywatelska nie jest i nie może być workiem, w którym mogą się zmieścić wszyscy – i ci nieporadni, i ci, dla których mowa nie musi równać się czynom. Jeśli mówimy więc na przykład, że jesteśmy przeciwko finansowaniu partii politycznych z budżetu, to znaczy, że nie tylko tak jest, ale nawet jeśli przegramy tę sprawę, to pieniędzy brać nie będziemy, a do problemu wrócimy po zbliżających się wyborach. Są jednak i tacy, którzy twierdza, że to jest tylko taka gra, tani populizm, bo któżby nie chciał wziąć tego, co za darmo dają.
Pamiętam czasy z pierwszej kadencji samorządu. Byłem burmistrzem Szamocina. Radni miasta i gminy podjęli decyzję, ze nie będą pobierali diet za swoją pracę w radzie, traktując ją jako działalność społeczną. Nie byliśmy wtedy wyjątkiem. W pierwszym roku bardzo wiele rad miast i gmin podejmowało podobne uchwały. Z biegiem jednak lat, ilość takich gmin radykalnie się kurczyła. W ostatnim roku kadencji, szamocińska rada była już ostatnią lub jedną z ostatnich, której radni nie pobierali wynagrodzenia za swoją pracę na rzecz gminy. Ale czy ktoś to cenił i docenił? Większość ludzi, którzy wypowiadali się na ten temat, zachowywało rezerwę w ocenach, a najczęściej poddawało w wątpliwość doniesienia o tej sprawie. Tak. Jest coś niedobrego w naszym społeczeństwie w zakresie zaufania do władzy, do każdej władzy. Zawsze jesteśmy nastawieni przeciwko. Czy to tylko historia ? Wcześniej obca władza, bo pańska, potem obca władza, bo zaborców, później obca władza, bo bolszewicka… Czy to jedyne wytłumaczenie? A może przez ostatnie dziesięć lat władza nic nie zrobiła, by zmienić to nastawienie? Może. Chciałbym, żeby Platformę Obywatelską ludzie traktowali jak swoją. Dlatego nie potrzebujemy na niej karierowiczów, złotomówców i cwaniaków. Ich chcę zniechęcić.
Piekło. W polityce jest za dużo słów. Polityk uważa, że społeczeństwo oczekuje od niego – od jego partii politycznej – recepty na wszystkie dolegliwości społecznego organizmu. Tworzy więc vademecum swoich leków, cale książki, katalogi recept indywidualnych i uniwersalnych. Na wszystko jest określone panaceum, które aplikuje się bez ograniczeń. Naszprycowani zawyżonymi dawkami ludzie, chcąc porównać politycznych lekarzy i od innych polityków żądają wiedzy i umiejętności w każdej dziedzinie. I co? I nic. Nikt się nie zawiedzie! Na zebraniu przedwyborczym dowiemy się od każdego, jak walczyć z bezrobociem i inflacją, jak wspierać szewców i ratować górników, usłyszymy, że chłopom trzeba dać, a z mieszkań nikogo nie wolno wyrzucać, nawet, gdy nie płacą niepodwyższanego czynszu, a dom wali się z braku pieniędzy na remont. Dowiemy się, że pracujemy za dużo, zarabiamy za mało, a wszystkiemu winni są bogaci. Każdy będzie miał program – najlepszy – taką książkę z receptami. Potem przyjdzie czas sprawdzianu – wybory. Część wyborców, niestety, zagłosuje na niebieskie oczy i złote usta, a potem znowu się nic nie zmieni. I będzie rozczarowanie, gorycz, zniechęcenie. I znów winna będzie władza. Może więc skończyć trzeba z tym piekłem nieprawdy polityków i złudzeń wyborców. Patrzmy bardziej jednak co kto robi, a mniej, co mówi.
Adam St. Szejnfeld
Poseł na Sejm RP