O biznesmenie z Chludowa spod Poznania usłyszała całą Polska. Pan Jacek Kanonik od 30 lat jest właścicielem niewielkiego zakładu galwanizacyjnego. Osiem lat temu dostał szansę na rozwinięcie niemrawego już nieco biznesu i ekspansję na rynki międzynarodowe. Na rozpoczęcie produkcji miał cztery miesiące, w ciągu których musiał zbudować halę niezbędną dla maszyn. Za mało czasu, by załatwić ówczesne, skomplikowane i czasochłonne procedury. Przedsiębiorca zaryzykował i postawił halę bez wymaganych pozwoleń.
Obecnie inwestor może zalegalizować budowlaną samowolę, o ile jest ona postawiona zgodnie ze sztuką budowlaną i zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego. Wszystkie te warunki spełnia hala pana Kanonika. Mimo, to musi ją wyburzyć, bo w momencie powstania konstrukcji takie rozwiązanie nie istniało. Prawo nie działa wstecz i nie zostawia przedsiębiorcy pola do manewru.
Absurdalne przepisy prawa budowlanego zostały ponownie gruntownie zmienione za obecnej kadencji Sejmu, także dzięki dorobkowi sejmowej komisji Przyjazne Państwo. To jednak nie koniec batalii o uproszczenie prawa, bo wciąż zbyt często obywatel musi walić głową w ścianę nieżyciowych przepisów. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, iż rozmaite regulacje i decyzje nierzadko stoją z sobą w sprzeczności. Dopiero 3 grudnia minionego roku Naczelny Sąd Administracyjny wydał ostateczny wyrok, w wyniku którego uprawomocniło się trzecie pozwolenie na budowę pewnego apartamentowca w Poznaniu. Od trzech lat był on bowiem wznoszony w oparciu o trzy różne decyzje.
Monteskiusz powiedział, iż „prawa są jak pajęczyny, poprzez które przedostają się wielkie muchy, a w których więzną małe”. Te małe muchy niepotrafiące się przebić, to najczęściej drobne, rodzinne firmy, które przegrywają w walce o przetrwanie. Nie mniejszą gehennę nierzadko przechodzą zwykli obywatele, niemogący załatwić najprostszych swoich spraw. Zmieniając prawo trzeba wsłuchiwać się właśnie w ich głos. Ja to robię.
Gdybyśmy zebrali wszystkie absurdalne przepisy w jednej księdze, powstałoby opasłe tomisko, na dodatek napisane językiem trudnym i chaotycznym. Cieszy więc fakt, że wielka tama dla złego prawa utrudniająca życie w państwie jest stopniowo, krok po kroku, rozbierana. To proces długi, ale szybko przynoszący konkretne, pozytywne rezultaty. Są nimi nowe firmy, co raz bardziej przyjaźni urzędnicy i poczucie, że da się żyć godnie we własnym kraju.
Adam Szejnfeld
www.szejnfeld.pl