Ostatnimi czasy, analizując pewne dane, zastanawiałem się nad problemem dotyczącym młodzieży z małych miejscowości i wsi. Najbardziej poruszony byłem, kiedy wyczytałem z nich, że blisko 70% ludzi młodych nie przywiązuje wagi, nie czuje łączności ze swoją rodzinną miejscowością. Wstydzi się jej i marzy tylko o tym jak wyrwać się do większego miasta. Jest to smutne, ale i zarazem zrozumiałe. Większe ośrodki dają większe możliwości zwłaszcza w dziedzinie edukacji, zarówno tej na poziomie średnim, a przede wszystkim wyższym. Przyciągają też możliwością poszerzania swoich horyzontów poprzez naukę języków obcych, brania udziału w szeregu kółek zainteresowań, lepszą dostępnością do technologii informacyjnych, kultury, sztuki…. Z tym wszystkim wiąże się też realna możliwość podjęcia pracy. Wszystko jest zrozumiałe i dobre, ale musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: kto za kilkanaście lat będzie zamieszkiwał właśnie te małe miejscowości i wsie. Każdemu środowisku, zarówno temu miejskiemu, jak i wiejskiemu potrzeba pełnej palety barw ludzi – od lekarza i nauczyciela począwszy na rzemieślniku, robotniku i rolniku skończywszy. Zawsze możliwość lepszego życia będzie czymś dobrym i godnym zainteresowania, lecz nie możemy wyrzekać się i wstydzić naszych małych ojczyzn, które nas wychowywały i kształtowały. W swoich rozmowach z ludźmi z różnych krajów, często poruszaliśmy ten problem. Muszę powiedzieć, że w wielu przypadkach problem się powiela, ale też ogromne rzesze ludzi przywiązują wagę do tego skąd pochodzą. I nic w tym nadzwyczajnego. Mała miejscowość poprzez brak pewnego stopnia anonimowości, potrafi wykształcić niepowtarzalną, jedyną w swoim rodzaju kulturę. Kultura lokalna, będąc elementem całości również na nią wpływa. Małe ojczyzny to piękny element, bez którego nasza rzeczywistość byłaby szara. Bo wyobraźmy sobie sytuację, kiedy wszędzie goszczą wielkie blokowiska przywołujące na myśl czasy PRL-u, na ulicach zamiast drzew jawi się nam obraz wielkich kominów i spalin… Ludzie, którzy wyjeżdżają do metropolii mówiąc o swoich życiowych aspiracjach często ograniczają się do skromnych spraw materialnych – niewielkich, ale pewnych pieniędzy i małego mieszkanka, w którym mogliby zamieszkać ze swoim życiowym partnerem. Ludzi tych charakteryzuje skromność i umiar, nienawidzą wyścigu szczurów, uczciwość to dla nich podstawa funkcjonowania w świecie. Jako polityk dostrzegam też wśród nich wielką wrażliwość społeczną i zaangażowanie w wielu sprawach.
Ktoś może zapyta, po co o tym wszystkim pisze? Otóż wydaje mi się, że nadchodzi era głębokiego kosmopolityzmu więc należy wspomagać i eksponować cechy, które są tego warte, a wynikają z natury osoby ludzkiej. Bez wątpienia będzie to pomocne młodym, którzy stając na rozdrożu dokonują często niewłaściwego wyboru tracąc swoją własną tożsamość.
Adam Szejnfeld
poseł Platformy Obywatelskiej
www.szejnfeld.pl