Turystyka dla bardzo wielu krajów Europy i świata stała się jedną z głównych gałęzi gospodarki. Państwa, jak i sami przedsiębiorcy wydają dziesiątki, setki milionów dolarów, aby promować walory swoich krajów, regionów i gmin, by skutecznie konkurować o przyjezdnych. Turystyka dawno przestała być jakąś marginalną dziedziną zaliczaną do rekreacji, sportu i wypoczynku. Stała się gałęzią biznesu. Niestety, jeszcze nie w Polsce. Ciągle decydenci różnego formatu kojarzą sobie turystykę ze ścieżkami rowerowymi, spływami kajakowymi i robieniem sobie zdjęć na tle tego, czy tamtego. Pieniądze, jeśli są jakieś do wydania, szybciej pójdą zawsze na górnictwo, czy hutnictwo, niż na promocję. Ciągle uważa się też, także w naszych gminach, powiatach i regionach, że to taki samograj, którym może zajmować się każdy. Nic bardziej błędnego. Ludzie jeżdżą już masowo po Polsce, po Europie i świecie. Coraz więcej osób zna standardy, jakie panują w innych krajach, coraz więcej osób wie, jak powinien wyglądać serwis turystyczny, jak organizuje się pobyt w hotelu oraz czas poza zwiedzaniem. Bylejakość przestaje się już sprzedawać. Skutki naszych zaniedbań już widać. Jeszcze kilka lat temu turyści przyjeżdżający do polski zostawiali tu ok. 9 miliardów dolarów, obecnie jest to kwota o połowę mniejsza i nie dochodzi nawet do 4,5 miliarda. Ale i tak jest to suma zawrotna, której nie powinno się lekceważyć. By ją zwiększyć i powrócić do „złotego okresu” potrzebne są większe środki budżetowe. Ale czy ktoś to rozumie? Niestety, nie. Proponowana wielkość dotacji dla Polskiej Organizacji Turystycznej na 2005 r. przez obecny rząd jest proponowana na poziomie 87 % wydatków w 2004 r. Utrudni to pełną realizację zadań promocyjnych, których efektami są: wzrost wpływów dewizowych, poprawa bilansu płatniczego, dodatkowe impulsy rozwojowe dla polskich przedsiębiorstw turystycznych, co w konsekwencji przekłada się też na wzrost zainteresowania Polską jako partnerem gospodarczym. Ale to nie jest cecha tylko tego roku. Ta zła tendencja utrzymuje się już od dłuższego czasu. Od kilku już lat bowiem dotacje budżetowe na promocję polskiej turystyki corocznie niestety maleją. W porównaniu do 2000r., kiedy to wynosiły 42,9 mln zł, w każdym następnym roku relatywnie zmniejszały się, i tak: w 2001 r. wynosiły 39,4 mln zł, w 2002 r. wynosiły 25,0 mln zł, w 2003 r. wynosiły 30,3 mln zł (tylko dlatego, ze Komisji Gospodarki udało się pierwotnie mniejszą kwotę zwiększyć), w 2004 r. wynoszą 32,3 mln zł, a planowane na 2005r. mają być już na poziomie tylko 28,0 mln zł. Według natomiast opinii ekspertów zachodnioeuropejskich sporządzonych na podstawie tzw. Raportu Mc Nultiego, Polska, aby sprostać konkurencji winna wydawać na promocję, co najmniej 50 milionów zł. Cóż, w takiej sytuacji można liczyć jeszcze tylko na to, że turystyka jest właściwie doceniana przez polskie samorządy, przez gminy, miasta, powiaty i regiony. Niestety i w tym przypadku jest bardzo różnie. A jak to wygląda u nas?…
Adam Szejnfeld
Posel Platformy Obywatelskiej
Adam.szejnfeld@sejm.pl
http://szejnfeld.sejm.pl