W minionym tygodniu uzupełniono zarząd Telewizji Polskiej. To znamienne wydarzenie jest szczególnie ważne z punktu widzenia przyszłości publicznej telewizji. Liczne polityczne afery w jakie zamieszane było nazwisko byłego prezesa, mocno nadszarpnęły wizerunek i wiarygodność tego ważnego medium. Nowy prezes, a co za tym idzie, nowy zarząd stoi teraz w trudnej roli ratownika wiarygodności publicznych mediów. O tym, że wchodzące skład publicznej telewizji kanały i redakcje były politycznie sterowane nie trzeba nikogo przekonywać. Dowodem tego są liczne dotykające tego tematu publikacje prasowe. Jednak najprostszym testem sprawdzającym uzależnienie TVP od wpływów władzy jest „lektura” serwisów informacyjnych serwowanych przez różnych nadawców. Nawet bez przesadnego zagłębiania się w ich treści nie trudno zauważyć pewne dysproporcje w standardzie wiarygodności przekazywanych informacji. „Zmiana miejsc” na stanowisku prezesa TVP jest policzkiem dla obecnych władz. Zabiegająca o jak najdłuższe trwanie na stanowisku prezesa Roberta Kwiatkowskiego „lewa ręka”, jak niepodległości broniła swojej medialnej strefy wpływów. Obserwując przedłużający się konkurs na nowego prezesa nie trudno zauważyć zdenerwowanie co niektórych urzędników. Przewodnicząca Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Minister Danuta Waniek w przypływie emocji posłużyła się nawet oskarżeniem o polityczną zdradę. Jeden z członków Rady nadzorczej TVP kojarzony ze środowiskiem ludowym nie udzielił poparcia odpowiedniemu kandydatowi. Ze słów wypowiadanych przez urzędników, polityków i ekspertów związanych z obozem władzy można by wywnioskować, że TVP jest największą narodową świętością, której „godności” trzeba za wszelką cenę bronić. W świetle ostatnich wydarzeń trudno mówić o jakiejkolwiek godności. Zarządzana jak za dawnych czasów Telewizja Polska jest nie lada wyzwaniem dla jej nowych władz. Panujące w niej struktury i zależności bowiem podważają zaufanie do zasady medialnej rzetelności i profesjonalizmu. Ale cóż, niestety wszędzie tam, gdzie stanowiska rozdawane są z politycznego nadania mamy do czynienia z niegospodarnością, brakiem efektywności, nawet nadużyciami. Czy więc telewizja publiczna będzie dalej reliktem przeszłości podlegającym nieprzerwanie wpływom partyjnych układów, dopiero zobaczymy. TVP, jak państwo w państwie, od lat budowała swoją własną autonomie. Obywatel, widz i wyborca pełnił tu rolę tylko sponsora, bez żadnej możliwości kontroli. Być może teraz będzie inaczej.
Adam St. Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej
Adam.Szejnfeld@sejm.pl
http://szejnfeld.sejm.pl