Ludzie pogrążeni w smutku, zagubieni, chodzą w białych marszach ulicami miast i miasteczek. Nie rozchodzą się mimo kończących się mszy. Palą świece, znicze i lampki oliwne na traktach o Jego imieniu. Modlą się w kościołach, kaplicach i pod gołym niebem. Wszyscy chcieliby się radować, że jest już w domu Ojca, że jest szczęśliwy, że patrzy na nich z góry z miłością i troską. Ludzie chcą być radośni i… nie mogą, nie potrafią. Smutek opuszczonego, samotnego człowieka jest silniejszy od poczucia wyzwolenia. Ludzie patrzą w niebo, chcieliby, aby był już w raju, ale chcieliby też, aby był również między nimi. Proszą świętych, aby Go przyjęli, ale proszę także Jego, aby nie odchodził. Pożegnanie. Długie, bardzo długie pożegnanie. Smutne pożegnanie…
Największy z Polaków, największy z humanistów, największy z myślicieli, największy autorytet naszych czasów odchodzi i będzie odchodzić długo. Całe pokolenia będą rozpamiętywać jego życie i naukę. To nie tylko my bowiem nie potrafimy się z nim rozstać, lecz to on też nie może odejść od nas. Nie chce. Zostanie w sercach, w myślach, oby został także w czynach!… Bo jakże często tak krótko pamiętamy, jakże często, tak szybko zapominamy, jakże często dobre myśli i uczynki są przedmiotem słów jedynie naszych, a nie działań. Ile nadal jest wśród ludzi nienawiści, braku tolerancji, braku uszanowania odmienności poglądów, życiowych wyborów, zainteresowań, doznań…. Jak często współpraca i współdziałanie, także to dla jednego, wspólnego celu, dla wspólnego dobra, nie jest podejmowana z powodów głupich uprzedzeń, z powodu różnic poglądów, urodzenia, stanu, wyznania, przynależności partyjnej… Jak często, w takich przypadkach, winnych tego stanu szukamy jedynie gdzie indziej, nigdy u siebie.
Ktoś powiedział w radiu, że chciałby zobaczyć, jak politycy wiążą się wzajemnie krawatami, tak jak kibice na mszach za Papieża wiązali się szalikami na znak końca wojny, końca zawiści i bijatyk niemających nic wspólnego ze sportowym uniesieniem. Tak, też chciałbym doczekać takiego czasu. Jestem politykiem, jestem nim już od wielu lat. Widziałem, ile zmarnowano już szans, widziałem, ile nie osiągnięto już celów, widziałem ile stracono już czasu. Tak, jakże lepiej wszyscy moglibyśmy już żyć, gdyby nie wykopane rowy, wzniesione mury, wybudowane przeszkody nie do przejścia. Czy teraz coś się zmieni w ludziach, w nas wszystkich, w politykach też? Zobaczymy, choć wiem, że pamięć nasza jest krótka, a charakter skłania do refleksji jedynie w samotności. Dopóki więc wreszcie nie nauczymy otwierać się na innych ludzi, dopóki nie nauczymy się ufać, a w wolności i miłości szukać dobrych rozwiązań, dopóty wielkie przeżycia będą z nami tylko w wielkich chwilach. Z mądrości musimy wreszcie zrobić normalność i codzienność, a nie święto! Wtedy dopiero Papież będzie mógł odejść i… spokojnie już czekać na przyjście każdego z nas.
Adam Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej
http://szejnfeld.sejm.pl