Nie szesnaście stron formularza jak zazwyczaj, ale dwie. Tylko tyle muszą wypełnić ludzie, którzy w wyniku powodzi stracili swój majątek i chcą ubiegać się o odszkodowanie. To przykład tego jak powinno się upraszczać procedury w obliczu tak wielkiego nieszczęścia, jakie dotknęło Polskę. Nie tylko premier, ale i pełniący obowiązki głowy państwa Bronisław Komorowski nie czekali na raporty o zniszczeniach, tylko założyli kalosze i sami udali się na zalane tereny. Kiedy premier prowadził trudne rozmowy z ludźmi walczącymi z żywiołem, Bronisław Komorowski kończył pracę nad projektami ustaw dotyczącymi usprawnienia trybu administracyjnego w takich sprawach jak wywłaszczenie, tworzenie wałów czy budowa zbiorników wodnych. Jestem obiema rękami za tym, żeby uprościć zarządzanie instalacjami hydrologicznymi – stwierdził premier. Dzisiaj rzeczywiście państwo ma za mało instrumentów do szybkiego działania.
Czyż właśnie nie tak powinna wyglądać współpraca premiera, rządu i osoby pełniącej obowiązki prezydenta? Czy naprawdę zgoda tych wszystkich osób odpowiedzialnych za losy państwa powinna być dla nas sytuacją nadzwyczajną? Przecież urząd prezydenta nie powinien skupiać się tylko i wyłącznie na blokowaniu prac rządu i parlamentu, może być także mocą sprawczą wielu pozytywnych zmian, korzystać z inicjatywy ustawodawczej, sterować pracą ciał doradczych i w trudnych chwilach jednoczyć Polaków wokół spraw najistotniejszych.
Polacy pragną sytuacji, w której prezydent stanie się reprezentantem wszystkich Polaków, nie tylko tych, którzy wyznają taki sam jak on światopogląd. Dobrze się stało, że zrozumiał to także Jarosław Kaczyński. Polityk znany dotychczas głównie z dzielenia społeczeństwa, teraz pragnie przekonać Polaków do swojego nowego oblicza. Mamy dzisiaj prawo do marzenia o Polsce zasobnej, silnej, sprawiedliwej, w której jest praca dla każdego, w której każdy czuje się u siebie – powiedział w miniony weekend przemieniony Jarosław Kaczyński.
Wygląda na to, że otwartość na wszystkich Polaków, bez względu na stan majątkowy, poglądy, czy pochodzenie, wyszydzana przez PiS jako naiwna „polityka miłości” staje się oficjalną linią tej partii! Być może to koniec konfrontacyjnej polityki, dzielenia obywateli na patriotów (głosujących oczywiście na PiS) i podejrzaną resztę, chęci totalnej kontroli nad sądami, dziennikarzami i społeczeństwem? Prawo do bycia Polakami i patriotami dostają nie tylko Ci, którzy wierzą w IV RP! To wspaniałe wieści i być może największa zmiana jakościowa w polskiej polityce od wielu lat.
Jedna tylko myśl nie przestaje mnie dręczyć, nie daje spać… Co, jeśli to tylko mistyfikacja, tylko ściema, jak mawia młodzież? Stworzony na potrzeby kampanii pomysł, by choć trochę upodobnić się do Platformy Obywatelskiej i tym sposobem uszczknąć parę procent jej kandydatowi na prezydenta? Czy ktoś, kto całe życie z kimś walczył, może schować broń i z dnia na dzień stać się aniołem pojednania? A więc przypadkiem, czy nie mamy do czynienia z kandydatem PiS, który jak wilk w owczej skórze śmieje się w ukryciu i już ostrzy zęby?….
Adam Szejnfeld