Trudno jest ocenić i ustosunkować się do krótkiej wypowiedzi radiowej pana ministra Kołodki, a już na pewno nie można ocenić koncepcji, o której wspomniał. Gdyby chcieć podejść do sprawy bardzo przychylnie, należałoby stwierdzić, iż jest to wypowiedź napałająca optymizmem, zwłaszcza, że pojawia się tuż po wystąpieniu Komisji Gospodarki, której przewodniczę, z postulatem do rządu dokonania obniżenia podatków i uproszczenia sytemu podatkowego. Jeśli więc jest to wstępna odpowiedz na nasz dezyderat i jeżeli prace ministerstwa miałby pójść w tę stronę, to byłbym bardzo zadowolony. Natomiast, jeśli pomysł ministerstwa ma inne cele, to raczej odwrotnie, zamiast przychylności i nadziei wzbudzić musi obawy i wstępny sprzeciw. Dlaczego? Z wypowiedzi pana premiera wynika bowiem, że przede wszystkim pracuje się nad uproszczeniem systemu podatkowego poprzez zniesienie ulg i zwolnień. Potem pomyśli się o ewentualnym obniżeniu podatków. W takim kontekście, musiałbym stwierdzić, że nic gorszego nie mogłoby się stać, gdyż ograniczenie lub likwidacja zwolnień i ulg, bez równoczesnego obniżania pułapu opodatkowania jest klasycznym przykładem podwyższania obciążeń podatkowych, bez podnoszenia podatków. Mamy z tym zresztą już do czynienia w ostatnich dwóch latach, kiedy to poprzez zamrożenie progów podatkowych podwyższono koszty podatkowe. Takie rozwiązanie jeszcze bardziej godziłoby w polską przedsiębiorczość i gospodarkę. To co jest obecnie potrzebne to podjecie działań, w których znajdą się łącznie trzy elementy: uproszenie sytemu podatkowego, obniżenie pułapu podatkowego oraz reforma finansów publicznych ze zmianą struktury wydatków budżetu państwa na czele. Bez tych działań niemożliwe wydaje się odczuwalne pobudzenie gospodarczego wzrostu, który przecież wszystkim nam jest tak bardzo potrzebny.
Adam Szejnfeld