Siedzę sobie w ,,środku’’ i myślę…
Polska targana jest, szarpana ciągle coraz to nowymi pomysłami, raz w prawo, raz w lewo. Jedni tworzą reformy, inni je likwidują, jedni zmniejszają obciążenia, inni je zwiększają, jedni opracowują plany, programy, strategie, inni je zmieniają, jedni decentralizują, dekoncentrują, następcy wracają do punktu wyjścia koncentrując, centralizując, a potem znowu od nowa. Zwroty i nawroty. Raz w prawo, raz w lewo. Wahadło. Wahadło inicjatyw, wahadło pomysłów, wahadło nastrojów. Raz w jedną stronę, raz w drugą. Nigdy nie można znaleźć dobrego rozwiązania, złotego środka.
A ja sobie siedzę w tym środku, patrzę w dal i myślę: jak długo jeszcze?!
Ostatni ostry ,,zwrot” na drodze do potrzebnych zmian nastąpił w oświacie. W 1998r. rozpoczęły się prace nad reformą edukacji, zresztą koncepcyjnie trwały od znacznie dłuższego już czasu. Przyglądając się doświadczeniom krajów Zachodu, znacznie wyżej przecież od nas rozwiniętym i o znacznie też większym bagażu doświadczeń, oraz porównując z naszymi potrzebami i możliwościami, opracowano plan reformy strukturalnej i programowej polskiego sytemu edukacji dzieci i młodzieży. Zakładał on powołanie do życia w szkolnictwie ponadpodstawowym trzyletnich gimnazjów, a potem, od 2002 roku, trzyletnich liceów profilowanych (w tym o profilu akademickim), od 2004 roku dwuletnich liceów uzupełniających, a od 2005 roku szkół policealnych. Ideą było doprowadzenie do takiej zmiany struktury i programów, by jak największa ilość absolwentów szkól ponadpodstawowych mogła kształcić się dalej w szkołach wyższych, a ci, którzy nie szliby na studia, żeby mieli jak najszersze przygotowanie ogólne i zawodowe pozwalające łatwiej znaleźć zawodowe zajęcie na trudnym przecież rynku pracy. W ocenie bowiem większości ekspertów, dzisiejsze szkoły zawodowe i technika niestety nie spełniają tej roli. Nie chcę powtarzać już, nie zawsze adekwatnego, sloganu, że zawodówki i technika ,,produkują bezrobotnych”, ale gdy się spojrzy na dane, informacje na ten temat i statystyki, to trudno polemizować z takim uogólnieniem. No tak, ale ad rem. Konsekwencją ustawowo wprowadzonych zmian było zobowiązanie samorządów do zaprojektowania do dnia 31 października bieżącego roku sieci szkół ponadgimnazjalnych dwu pierwszych typów, a wiec liceów profilowanych i liceów uzupełniających.
Jak jest teraz, od kilku dni? Ano rząd SLD-PSL-UP w ciągu jednego miesiąca odwrócił efekt tej trzyletniej pracy i zniweczył wydane na nią duże pieniądze. Dlaczego? Bo zablokowano na cztery lata tzw. zewnętrzną maturę i zmieniono ideę liceów profilowanych – wrócono do starych rozwiązań, a więc dodatkowo wprowadzano obecnie istniejące licea ogólnokształcące i czteroletnie technika zawodowe. To, co było krytykowane, zostało przywrócone. Samorządom natomiast, już po ustawowym terminie, bo w listopadzie, kazano od nowa projektować sieć szkół ponadgimnazjalnych i to w czasie do 31 grudnia br.
Współczuję – i samorządowcom, i dzieciom. Przede wszystkim tym jednak ostatnim, gdyż przecież to uczniowie techników pójdą teraz do swoistej ,,zamrażarki”, i to czteroletniej lodowni. Dziś bowiem nie wiemy, czy zawód który wybiorą i się go wyuczą, da im pracę za te kilka lat, w której klasie, trzeciej, czy czwartej, i na jakich zasadach będą zdawali maturę, w jakim stopniu ich przygotowanie edukacyjne będzie odpowiadać, a w jakim stopniu nie będzie porównywalne z przygotowaniem uczniów liceów i czy będą w takim razie mięli równy start – tak na rynku pracy, jaki i na studia. A przecież absolwenci gimnazjów już lada moment będą musieli wybrać przyszłą swoją drogę edukacyjną. Oni i ich rodzice. Boję się, że w większości przypadków, i samorządowcy i rodzice ze swoimi pociechami, wybiorą status quo. Szkoda.
Adam St. Szejnfeld
Poseł Platformy Obywatelskiej
http://szejnfeld.sejm.pl