Tego nie oczekiwali nawet najbardziej optymistyczni analitycy ekonomiczni. Polski PKB (Produkt Krajowy Brutto) wzrósł w III kwartale o 4,2 proc. rok do roku, po wzroście o 3,5 proc. rok do roku w II kwartale – poinformował we wtorek Główny Urząd Statystyczny. Zdaniem ekspertów, pozwoli to również zwiększyć zatrudnienie i dojdzie do spadku bezrobocia.
Ekonomiści ankietowani przez media spodziewali się, że wzrost gospodarczy w III kwartale 2010 roku wyniósł 3,7 proc. W ubiegłym tygodniu Międzynarodowy Fundusz Walutowy szacował, że PKB Polski powiększy się w tym roku o 3,4 proc., a w 2011 roku o 3,7 proc. Polska to także jedyny kraj regionu, w którym popyt wewnętrzny odrodził się do poziomu sprzed kryzysu.
Ekspert: Taki wzrost to większe zatrudnienie
Ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan Jeremi Mordasewicz o szacunkach GUS nt. 4,2-proc. wzrostu PKB w III kwartale 2010 roku:
“W tym roku wzrost gospodarczy jest już w Polsce na tyle silny, że przyczynia się do wzrostu zatrudnienia. O około 3 proc. rocznie wzrasta produktywność pracy i wzrost PKB na poziomie 3 proc. był oparty jedynie na wzroście tej wydajności, a nie na wzroście zatrudnienia. Wzrost na poziomie 4 proc., o którym teraz mówimy, pozwala już zwiększać zatrudnienie.
To ważne dla Polski, bo obecnie pracuje w kraju ok. 60 proc. osób w wieku produkcyjnym. Przyzwoity wskaźnik dla pracowitego państwa to 70 proc. W momencie, kiedy wchodziliśmy do UE, wskaźnik zatrudnienia wynosił 52 proc. – to była tragedia, bo połowa Polaków nie pracowała. Tempo wzrostu powyżej 4 proc. pozwala zwiększać zatrudnienie i wtedy tworzy się spirala wznosząca, bo więcej osób pracuje, wzrasta konsumpcja, rozwijają się firmy.
W tym roku poziom inwestycji będzie bliski zeru, może nawet odnotować mały spadek. Ratują nas inwestycje publiczne, ale nie zwiększają one konkurencyjności gospodarki. W przyszłym roku przy tym tempie wzrostu i zatrudnienia możemy się spodziewać inwestycji w przedsiębiorstwa prywatne.
Tempo wzrostu, które mogłoby Polaków w pełni satysfakcjonować, to przedział 5-6 proc.; trzeba pamiętać, że musimy nadgonić dystans do krajów zachodnich. Tym dopalaczem dla gospodarki do tej pory były fundusze europejskie, za które trzeba bardzo podziękować. Od przyszłego roku włączy się nasz własny silnik – inwestycje przedsiębiorstw.
Firmy zgromadziły gotówkę i powinny odważyć się ją zainwestować. Wiele zależy jednak od rządu – czy odważy się ciąć wydatki, które nie służą rozwojowi gospodarczemu, a wspierać te, które skłaniają do inwestowania. Spodziewamy się zwolnienia gospodarki Niemiec, więc będziemy musieli poszerzyć naszą ekspansję eksportu. Sama produkcja krajowa nie da nam napędu do wyższego wzrostu niż 4 proc., co powinno być nasza ambicją.
Na koniec tego roku przedział wzrostu, który nas interesuje, to 3,5 – 4 proc., a w przyszłym 4 proc., może trochę więcej.”