Z Wiceministrem Gospodarki Adamem Szejnfeldem rozmawia Justyna Piszczatowska „Parkiet” – rozmowa z dnia 11.02.2008 r..
Adam Szejnfeld: Mamy bardzo wiele doniesień od przedsiębiorców, że przychodzą do nich kontrolerzy, np. z urzędu skarbowego i próbują dokonać inspekcji, która byłaby właściwie niezgodna z prawem, ponieważ nie zgadza się z przepisami o swobodzie działalności gospodarczej. Na przykład dlatego, że pokrywałaby się z inną kontrolą lub trwałaby zbyt długo. Ale w odpowiedzi na swoje krytyczne opinie przedsiębiorcy słyszą w takich sytuacjach zawsze to samo: nas nie obchodzą przepisy o swobodzie, bo to nie jest nasza ustawa. Ona jest dla przedsiębiorców, a my mamy swoją – ordynację podatkową – mówi Adam Szejnfeld, wiceminister gospodarki odpowiedzialny za regulacje dla przedsiębiorców.
Tak, do firmy wchodzi Państwowa Inspekcja Pracy, sanitarna czy handlowa i powołuje się na „swoją” ustawę, tak jak by ta o swobodzie działalności gospodarczej była prawem obowiązującym w Kenii a nie w Polsce. Postanowiłem więc, że musimy to zmienić. Będziemy robić zmiany w ustawie o swobodzie, owszem, ale wydałem też polecenie, aby dokonano przeglądu wszystkich ustaw dotyczących instytucji kontrolnych pod kątem ich zgodności z sdg. Wszędzie tam, gdzie zgodności nie będzie, dokonamy nowelizacji tak, aby wprowadzić jednolity system. Zasada, iż przepis szczególny uchyla przepis ogólny nie może nam przeszkadzać w kreowaniu nowej rzeczywistości. Weźmiemy ją pod uwagę i odpowiednio znowelizujemy poszczególne ustawy.
Opór polskich urzędników jest tak daleko idący, że musimy i chcemy zmienić wszystkie ustawy o kontrolach. Mało tego, wydałem już polecenia, aby przy okazji przeglądu tych ustaw, dokonać szczegółowej analizy działalności wszystkich instytucji kontrolnych i uzasadnienia dla ich istnienia w ogóle. Nie chodzi mi tylko o przepisy, ale o same organy kontroli.
1. Czy może się to wiązać z tym, że niektóre organy kontrolujące przedsiębiorców znikną?
Kiedy skończę tę analizę, zrobimy podsumowanie. Uważam, że można przypuszczać, iż znajdą się w nim wnioski wskazujące, że niektóre instytucje kontrolne są w ogóle niepotrzebne, a niektóre powinno się skonsolidować, np. dlatego, że ich kompetencje częściowo się nakładają albo są wręcz identyczne. Skutek jest taki, że przychodzi na przykład do restauracji inspekcja pracy i bada kuchnię pod kątem przestrzegania zasad BHP, a za dwa dni przychodzi inspekcja sanitarna lub handlowa i sprawdza tę restaurację w podobnym zakresie. Tymczasem mijają kolejne tygodnie wyłączenia przedsiębiorcy z jego normalnej pracy.
2. Czy może chodzić na przykład o skonsolidowanie SANEPID-u i Państwowej Inspekcji Sanitarnej?
Niczego na tym etapie nie chcę przesądzać, wydaje mi się jednak, iż konsolidacja na „rynku instytucji kontroli” będzie potrzebna.
Zagadnienia uregulowania ostatecznego problematyki kontroli są bardzo obszerne. Dlatego też nie włączyłem przepisów o kontrolach do pierwszego etapu nowelizacji ustawy o swobodzie działalności gospodarczej, która znalazła się ostatnio na posiedzeniu Rady Ministrów. Problematyka kontroli stanowi mur, ścianę, stanowiącą znaczną barierę prowadzenia działalności gospodarczej w Polsce. Wybiję w tej ścianie dziurę, i to wielką. Potrzebuję jednak na to więcej czasu.
3. Czy jest Pan zadowolony z projektu zmian w ustawie o swobodzie działalności gospodarczej, który zatwierdził ostatniego rząd? Przedsiębiorcy bardzo narzekają, mówiąc, że został on mocno okrojony.
Jestem przekonany, że po trosze mamy do czynienia z nieporozumieniem. Zapowiadałem bowiem obszerne, liczne zmiany, które złożą się na cały pakiet ustaw – i tak ma być. Uchwalenie natomiast przez Radę Ministrów pierwszych dwóch ustaw spośród kilkunastu projektów uznano, że to jest ten pakiet. Ponadto, jeśli chodzi o samą ustawę o swobodzie działalności gospodarczej, zapowiadałem – i tak to jest zapisane w planie pracy Rządu – nowelizację w dwóch etapach. Poszedł planowo pierwszy etap, a uznano chyba, że to jest wszystko. Nie, nie jest wszystko. Dodatkowo, pewnym precedensem jest też to, że organizacje przedsiębiorców zostały wcześniej poinformowane o wszystkich moich zamierzeniach i planach, i tych krótkookresowych, i tych średniookresowych i długofalowych, łącznie z prezentacją projektów ustaw. Niestety, niektórzy uznali pewnie, że wszystkie one miały trafić do prac rządu jednorazowo. Nie da się. Ja i mój zespół chcemy bowiem zmienić prawo dla przedsiębiorców, które było psute przez kilkanaście lat. Na realizację tych zamierzeń potrzeba więc wielu miesięcy, a nie tylko kilkunastu dni, czy tygodni.
4. Jaki ma być, według Pana zamierzeń, całkowity zakres nowelizacji przepisów o swobodzie działalności gospodarczej?
Po pierwsze, umożliwić trzeba zawieszanie działalności. Po drugie – dokonać rozszerzenia w zakresie wiążącej interpretacji prawa. Po trzecie – potrzebne jest ograniczenie kontroli przedsiębiorców i po czwarte – wprowadzenie „jednego okienka”, w którym można założyć firmę. Moim docelowym zresztą planem jest realizacja idei „zero okienka”. I tak będzie w przyszłości, ale jeszcze odległej. Pierwszy etap mamy już za sobą. Zaproponowaliśmy zawieszenie działalności gospodarczej i rozszerzenie wiążącej interpretacji. Prace nad projektem drugiego etapu trwają. Znajdą się tam sprawy ograniczenia kontroli oraz „jedno okienko”, ale nie tylko.
5. Według projektu zatwierdzonego już przez Radę Ministrów działalność gospodarczą zawieszać mogą jedynie firmy niezatrudniające pracowników. Czy przywilej ten zostanie w przyszłości rozszerzony na przedsiębiorców, którzy kogoś zatrudniają?
Według mojej koncepcji, możliwość ta powinna dotyczyć wyłącznie firm jednoosobowych, a są ich w Polsce setki tysięcy. Tego uprawnienia nie można rozszerzyć na firmy zatrudniające pracowników. Dlaczego? Chodzi o to, ze w okresie zawieszenia zwalniamy przedsiębiorcę z jego wszelkich obowiązków. Kto wiec w tym czasie płaciłby pracownikom wynagrodzenie, odprowadzałby składki na ubezpieczenie społeczne, zdrowotne, kto odprowadzałby podatki od tych wynagrodzeń, etc.? Rzucać postulat jest łatwo, ale musi on być realny do spełnienia. Nie chcemy stworzyć instytucji, która sprawiałaby, że przedsiębiorca na okres zawieszenia zwalniałby swoich pracowników. Natomiast warto podkreślić, iż przepisy te będą mogły mieć zastosowanie także do firm zatrudniających ludzi, np. do firm pracujących sezonowo.
6. Ocenia Pan swoją pracę, jako bardzo trudną?
Zmagamy się nie tylko z budowanym przez kilkanaście lat złym systemem prawa. Borykamy się również z materią ludzką, z oporem urzędniczym. Z tym, z czym mam obecnie do czynienia, zmagały się również poprzednie ekipy, związane np. z prof. Leszkiem Balcerowiczem, prof. Jerzym Hausnerem, czy Romanem Kluską. Jak widać, nie do końca poradzili sobie z tym zadaniem. Dlatego nie można obecnie zakładać, że przyjdzie Szejnfeld i zrobi wszystko w trzy tygodnie. Pracuję na tym zadaniem i w wielu miejscach jestem już bliski dobrych efektów, choć minęło dopiero kilka tygodni od objęcia przeze mnie mojego stanowiska.
7. Co jest najtrudniejsze?
Opór urzędników na niższych szczeblach, który trudno zrozumieć. Muszę jednak przyznać, że nasze stosunki układają się coraz lepiej. Powołane zostały dwie międzyresortowe grupy robocze, jedna pracuje równolegle nad dziewięcioma różnymi ustawami, a druga zajmuje się tylko jedną, bardzo ważną: o partnerstwie publiczno-prywatnym. W ramach współpracy owszem, pojawia się krytyka, ale wymagam, by miała wyłącznie charakter konstruktywny.
8. Na czym to polega?
W dyskusji, jeżeli pojawia się różnica zdań, to trzeba sobie wszystko wyjaśnić. Polega to na tym, że krytykuje się określoną propozycję zapisów, ale trzeba przestawić rzeczową kontrpropozycję i to konkretnego zapisu. W przeciwnym razie nic byśmy nie uchwalili.
9. Jak ocenia Pan swoje szanse na uproszczenie systemu prawnego?
To jest ciągle syzyfowa praca. W Polsce jest tak, że jeden resort pracuje nad upraszczaniem prawa, a kilka innych organów równolegle je komplikuje. Potrzebne są wiec rozwiązania systemowe, a nie tylko bieżące. Zresztą, to wszystko jest ważne nie tylko dla przedsiębiorców, ale i dla samego państwa. Moim zdaniem wiele przepisów dzisiaj obowiązujących generuje bowiem szarą strefę. Tak jest zawsze w przypadku nadregulacji. Efekt jest taki, że dziesiątki miliardów złotych nie trafiają na do budżetu państwa, na ubezpieczenia społeczne, czy zdrowotne. Bariery prawne, nadregulacja i nieprzystający do rzeczywistości system podatkowy wypychają część działalności przedsiębiorców do szarej strefy. Dlatego potrzebna jest deregulacja. Jestem przekonany, ze nam, że Rządowi Donalda Tuska uda się to zadanie.
10. Jaki widzi Pan na to sposób?
Chcę wszystko zmienić w sposób kompleksowy. Potrzebna jest nie tylko zmiana systemu tworzenia prawa, ale również zmiana sposobu jego stanowienia, a potem stosowania.
11. Poprzedni rząd również o tym mówił.
Tak, tyle że nic nie robił. A od gadania jeszcze nic się samo nie poprawiło. Liczę, że my będziemy mieli więcej czasu na wprowadzenie swoich postulatów, a mamy na pewno więcej determinacji i wiedzy na ten temat. Wiem, że zmiany, o które mi chodzi, będą budziły nie tylko opór urzędników, ale i polityków. Potrzebne są zmiany na przykład w regulaminie Rady Ministrów, ale także Sejmu i Senatu. Potrzebna będzie więc i wola polityczna, również opozycji na ich przeprowadzenie.
12. Na czym mają one polegać?
Chodzi na przykład o konsekwentne planowanie procesu legislacyjnego, o zrównanie obowiązków dla wszystkich podmiotów mających konstytucyjne uprawnienie inicjatywy legislacyjnej. Potrzebna będzie także zmiana zasad sprocedurowania nad projektami od ich założeń do finalizacji prac. W ramach tego nowego systemu chciałbym również wprowadzić obowiązkowe okresowe przeglądy regulacji. Nie tylko prawa krajowego, ale też europejskiego. Są one potrzebne, ponieważ wykazujemy się w Polsce ogromną „nadgorliwością” przy implementacji dyrektyw unijnych. W ramach tego nowego systemu trzeba również zmienić system oceny skutków regulacji. Jednak najważniejszą rzeczą – i mam nadzieję, że obecny rząd się na to zdobędzie – będzie wprowadzenie obowiązku obliczania kosztów regulacji, a więc kosztów, które nowe przepisy miałyby generować, nie dla budżetu, ale dla przedsiębiorców.
13. To wszystko przypomina reformę regulacji, która wynika z zaleceń unijnych. Polska już się do tego przez jakiś czas przygotowywała. Do kiedy chciałby Pan wprowadzić ten nowy system prawny?
Myślę, że przygotowanie tych zmian do końca 2009 roku byłoby dobrym rezultatem. To fundamentalne zmiany. Trzeba to wszystko dobrze przygotować, nie wystarczy spisać trochę założeń „na kolanie”.
14. To dość rewolucyjny pomysł. Na czym polegać miałyby zmiany w regulaminach Sejmu i Senatu?
O, to tylko jeden, bardzo drobny pomysł. Inne są znacznie większego kalibru. Ale, jeśli Pani pyta… Jak już mówiłem, mamy w Polsce kilka instytucji z prawem inicjatywy legislacyjnej, a każda ma inne obowiązki. Dla przykładu, grupa posłów zgłaszających projekt nie musi przygotowywać oceny skutków regulacji. Wystarczy piętnaście podpisów i każdy projekt może trafić pod obrady. Powiem więcej – musi trafić. To trzeba zmienić. Chodzi o to, aby każdy, kto chce zgłosić projekt ustawy, musiał wypełnić takie same obowiązki.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Dziękuję.