Aneta Sierocińska,
Gazeta Finansowa.
Komentarz dnia – eurodeputowany Adam Szejnfeld
Gonimy Zachód, czy tracimy dystans?
W okresie minionych lat przemian społeczno-gospodarczych dokonaliśmy ogromnego postępu, mimo to nie gasną w Polsce oczekiwania na jeszcze lepszy rozwój. To dobrze, bowiem niecierpliwość oraz wygórowane ambicje są świetną motywacją nie tylko dla polityków, czy przedsiębiorców, ale także i wszystkich obywateli. W debacie publicznej słychać jednak nie tylko postulaty szybszych zmian, ale także głosy zdecydowanej krytyki, iż w naszym kraju właściwe nic się nie poprawia, ba, nawet że „obecnie jest gorzej, niż było”. Jednym z argumentów ma być niski poziom płac, innym przykładem ma być domniemany słaby wzrost gospodarczy. To bezpodstawne zarzuty.
W nadal biednej Polsce poziom płac jest w sposób oczywisty niższy od poziomu, jaki znamy w bogatych krajach Europy, np. Wielkiej Brytanii, czy Niemiec. Pamiętać jednak należy, że nie od razu Kraków zbudowano. My rozwijamy swoją wolnorynkowa gospodarkę dopiero 25 lat i startowaliśmy w 1989 roku z pozycji państwa, które zbankrutowało w końcówce trwania PRL-u. Kraje Zachodu natomiast kumulowały swoje bogactwa nie tylko przez dziesiątki, ale i setki lat… W tym kontekście należy stwierdzić, iż dynamika naszego rozwoju i tak jest imponująca. Widać to dobrze na przykładzie choćby wzrostu PKB. Na początku drogi naszych reform poziom PKB w Polsce sięgał jedynie ok. 30% średniej unijnej, a dziesięć lat po wejściu do Unii Europejskiej mieliśmy już 68% średniego poziomu krajów członkowskich. Z wyliczeń natomiast wynika, iż w 2017 roku ten pułap powinien wzrosnąć do 74%.
Podobne postępy możemy zauważyć w także soku płac. Na przykład w roku poprzedzającym wejście Polski do UE płaca minimalna wynosiła 800 zł, a teraz jest to już 1.750 zł. Średnia natomiast płaca w przemyśle skoczyła w tym samym okresie z 2.200 zł do ponad 4.000 zł. Ewolucyjny wzrost płac służy na szczęście pracownikom, a nie szkodzi przedsiębiorcom. Świetnie to widać na przykład w skoku eksportu. Polskie firmy przed wejściem do Unii miały deficyt wymiany handlowej z krajami członkowskim na poziomie ok. – 13,5 mld zł, a dziesięć lat później zanotowały już nadwyżkę handlową i to w astronomicznej kwiecie ok. 100 mld zł.
Czy zatem Polska się rozwija i goni Zachód, czy wręcz przeciwnie, traci dystans?… Chyba nie muszę na to pytanie odpowiadać, wszystkie dane świadczą bowiem same za siebie.
Adam Szejnfeld
Poseł do Parlamentu Europejskiego,
były wiceminister gospodarki