wywiad z posłem Platformy Obywatelskiej, przewodniczącym Komisji Gospodarki Sejmu RP – Adamem St. Szejnfeldem
1. Jaki był 2002 rok dla przedsiębiorców – czy pakiet ustaw rządowych poprawił sytuację, czy może był to jedynie “krok w miejscu”.
Niestety, rok 2002 nie był lepszym od minionych, a nawet należałoby powiedzieć, iż był gorszym od poprzedniego, gorszym w sensie faktycznym oraz w sensie psychologicznym. Nie poprawiły się wskaźniki makroekonomiczne na rynkach światowych ani na rynku polskim. Nie nastąpiły wcześniej oczekiwane, znaczące zmiany ani w ekonomii, ani w gospodarce, czy też w prawie gospodarczym. Polityce kursowej NBP, nastawionej na ewolucyjną obniżkę stóp procentowych, towarzyszyła jedynie krytyka rządu i sejmowej większości, lecz nie widać było konstruktywnych działań nowej ekipy politycznej. Banki komercyjne natomiast z dużym opóźnieniem i w sposób bardzo płytki reagowały na wszystkie zmiany RPP. Czynniki psychologiczne nie były mniej ważne od faktycznych. Wcześniej przedsiębiorcy żyli bowiem nadzieją, że “nowe otwarcie” przyniesie w bieżącym roku oraz w latach przyszłych nowe, lepsze rozwiązania. Te nadzieje same w sobie były dużym kapitałem prorozwojowym, gdyż wysoki poziom optymizmu zawsze pomaga, a rzadko szkodzi. Niestety optymizm ten szybko zgasł pod ciężarem rzeczywistości. Od samego początku roku okazało się, że w ustawie budżetowej oraz w projektach ustaw okołobudżetowych, a także w dziesiątkach projektów wniesionych potem pod obrady Sejmu w ramach pakietu “Przede wszystkim przedsiębiorczość” mało jest rozwiązań, które zmienią gospodarczą rzeczywistość, są natomiast też takie, które ją pogorszą. Wystarczy przypomnieć, iż w mijającym roku podniesiono ponownie obciążenia firm poprzez podwyżkę PIT i CIT, a także VAT. Wprowadzono również akcyzę na energię elektryczną, która spowodowała dalszy wzrost kosztów wytwarzania. Oczywiście są w nowych przepisach również i rozwiązania korzystne dla przedsiębiorców, w tym małych i średnich, na przykład szersze stosowanie karty podatkowej, czy ryczałtu ewidencjonowanego, odpisów amortyzacyjnych, albo usprawnienia w rozliczeniach podatkowych. W prawie pracy wprowadzono wreszcie także wiele korzystnych dla pracodawców rozwiązań. Wszystko to jednak nie spowodowało odczuwalnych zmian na lepsze, a bilans rozwiązań pozytywnych i negatywnych nie wypada chyba najlepiej dla rządzących.
2. Czy dałby Pan “zielone światło” przyszłym przedsiębiorcom, którzy teraz zastanawiają się nad rozpoczęciem własnej działalności gospodarczej? Czy przedsiębiorczość może być skutecznym “lekarstwem” w walce z bezrobociem?
Zielone światło, to za mało. Muszą być wyraźnie odczuwalne rozwiązania, które będą służyły, a nie przeszkadzały, które przynajmniej nie będą pogarszały sytuacji. Mimo wielu złych, a przynajmniej ostrożnych rokowań, ja jestem jednak optymistą i stawiam na polska przedsiębiorczość, na ludzi przedsiębiorczych. Nie ma bowiem lepszego sposobu na samorealizację oraz dochodzenie do samodzielności i niezależności ekonomicznej, niż własna działalność gospodarcza. Jest ona również oczywiście jednym z ważniejszych sposobów na ograniczanie bezrobocia. Ci, którzy pierwszy raz trafiają do gospodarki “na własny garnuszek” powinni zainteresować się głównie sferą handlu i usług, gdyż w tej materii najłatwiej zdobywać szlify przyszłych przedsiębiorców. Zaznaczyć jednak należy z całą mocą, iż skończyły się czasy amatorszczyzny i łatwych pieniędzy. Teraz trzeba bardzo ciężko pracować na niewielkie pieniądze, ale to jest jedyny sposób, by kiedyś łatwiej zarabiać duże pieniądze. Wszyscy mają takie same szanse, lecz nie wszyscy mają takie same możliwości i umiejętność. Dla najlepszych jest sukces, dla pozostałych forma zarabiania na siebie i na rodzinę. Jedno i drugie warte jest zachodu.
3. Co najbardziej utrudnia rozwój przedsiębiorczości w Polsce?
Nie ulega wątpliwości, że najważniejszymi barierami dla przedsiębiorców są wysokie koszty pracy. To one obniżają rentowność działalności gospodarczej i możliwości inwestycyjne. Te ostatnie natomiast są podstawą rozwoju i tworzenia nowych miejsc pracy. Na koszty, o których wspominam, składają się głownie wysokie podatki bezpośrednie i pośrednie, przeróżne składki i opłaty będące tak faktycznie quasi podatkami. Nie mniej dokuczliwe jednak są problemy z, jak to się określa, zewnętrznym finansowaniem działalności. Mówiąc czytelniejszym językiem, chodzi o dostępność pożyczek i kredytów dla gospodarki, głównie dla małych i średnich przedsiębiorstw. Pokonanie tych barier jest największym wyzwaniem dla rządu i instytucji finansowych. Konieczne są rozwiązania podejmowane poza systemem bankowym sensu stricte. Rozwój Funduszy pożyczkowych i funduszy poręczeń kredytowych. Z własnego kapitału bowiem nie mogą rozwijać się nawet dobrze prosperujące przedsiębiorstwa.
4. Jaki według Pana może być przyszły rok dla prywatnych przedsiębiorców?
Trudno “wróżyć z fusów”, a przecież jak na razie mamy taką właśnie sytuację. Nie ma jeszcze ostatecznej wersji budżetu na rok 2003, a ustawy okołobudżetowe nie dają podstaw do pozytywnych nadziei – kolejne zamrożenie progów podatkowych dla płatników PIT, odejście od planowanej, głębokiej obniżki podatku CIT, zniesienie zasady budowania stabilnych wydatków z budżetu państwa i utrzymanie dużego deficytu budżetowego generującego wysoką wartość polskiej złotówki. Planowane są dalsze rozwiązania legislacyjne w ramach rządowego programu “Strategia gospodarcza rządu”, w tym w ramach pakietu “Przede wszystkim gospodarka”, ale z oceną należy poczekać właśnie do czasu pojawienia się tych projektów. Miejmy nadzieję, że będą korzystne dla przedsiębiorców i dla gospodarki. To u nas. W gospodarkach europejskich i światowej natomiast również mogą wystąpić różne zawirowania, choćby z powodu szykującej się wojny z Irakiem, do której może dojść tak samo jak i nie. Trzeba poczekać jeszcze kilka tygodni, by dać prognozę bardziej wiarygodną. Ja jednak jestem umiarkowanym optymistą.