Arthur Schopenhauer “Wszystko, co doskonałe, dojrzewa powoli.”

Hannibal “Albo odnajdziemy drogę, albo ją zbudujemy.”

Jestem przeciwny karze śmierci

Redaktor admin on 25 Styczeń, 2010 dostępny w Wywiady. Możesz śledzić odpowiedzi do tego wpisu poprzez RSS 2.0. Nie ma możliwości pozostawienia komentarza.

zdjecie-piot-waniorek-nowy-przemysl-20

Z posłem Adamami Szejnfeldem rozmawia Piotr Stefaniak

Chciałbym aby jednym z najważniejszym tegorocznych wydarzeń w sferze gospodarki, ale także wykraczającym daleko poza nią, było przyjęcie ustawy o ograniczaniu barier administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców – powiedział wnp.pl poseł Adam Szejnfeld, do listopada 2009 roku wiceminister gospodarki.

Dlaczego ta ustawa jest dla Pana tak ważna?

Wieńczy ona, choć nie zamyka, prace nad projektami mojego „Pakietu na rzecz przedsiębiorczości”, a zarazem jest najobszerniejszym aktem, nie tylko pod względem ilości stron i zakresu deregulacji, jaki powstał w minionych 20 latach. Jest ważna także dlatego, że odnosi się do wielu aktów prawnych, co spowoduje nowelizację aż 105 innych ustaw. Chcemy z nich usunąć przepisy utrudniające działalność nie tylko przedsiębiorcom, ale i „zwykłym” Polakom. Ustawa ta ma także zmienić lub zastąpić wiele dotychczasowych przepisów tak aby były bardziej przyjazne dla obywateli. Akt ma więc charakter ustawy czyszczącej i dlatego moje najnowsze „dziecko” nazywam „Wielkim sprzątaniem”. Jej dwa główne filary to ograniczenie reglamentacji, a więc zmniejszenie ilości zezwoleń, pozwoleń, licencji, a drugi to zamiana kultury zaświadczeń na kulturę oświadczeń, czyli odejście od żądania przez urzędy od obywateli różnego rodzaju dokumentów i zaświadczeń na rzecz składania oświadczeń.

Długo trwały prace nad tym projektem?

Tak, to było bardzo trudne zadanie. Przegląd polskiego prawa gospodarczego, w tym analiza ponad 200 ustaw, trwały ponad półtora roku. Prace w Ministerstwie Gospodarki zakończyliśmy w październiku ub.r., a w końcu listopada projekt ustawy skierowaliśmy do konsultacji z partnerami społecznymi. Jedną z najważniejszych spraw wprowadzanych ustawą jest dereglamentacja, czyli zmniejszanie obciążeń biurokratycznych dla przedsiębiorców wynikających z koncesji, zezwoleń, pozwoleń, itp. Uważam, że część z nich jest niepotrzebna a te, które są potrzebne – nie muszą mieć tak wysokiego poziomu restrykcyjności. Analizowaliśmy takie przypadki pod kątem dwóch kryteriów: czy danej reglamentacji wymagają przepisy międzynarodowe (unijne) lub czy wymóg taki wynika z zachowania szeroko rozumianego bezpieczeństwa. Jeżeli dany przypadek nie spełniał obu kryteriów, był usuwany z systemu prawa, np. licencje w pośrednictwie w obrocie nieruchomości. Jeśli natomiast dana reglamentacja musiała zostać, to staraliśmy się zmniejszyć jej biurokratyczną uciążliwość. Niekoniecznie bowiem musi być zawsze wymagane zezwolenie, wszak często wystarczy zgłoszenie czy wpis do rejestru działalności.

Ograniczenie ilości pozwoleń jest ważne, ale to nie wyczerpuje chyba zadania walki z biurokracją?

Zgadzam się. Drugim blokiem zmian jest deregulacja, czyli odbiurokratyzowanie polskiej rzeczywistości. Polegać ma to na poprawieniu tych przepisów, które nie są związane z zezwoleniami i koncesjami, ale które stwarzają biurokratyczne przeszkody lub utrudnienia w działalności gospodarczej.

A co przysporzyło w pracach nad tym projektem największych problemów?

Zamiana kultury zaświadczeń na kulturę oświadczeń. Trzecim bowiem blokiem jest obszerna grupa przepisów wprowadzających możliwość składania przez obywateli własnych oświadczeń, w miejsce obecnego obowiązku przedkładania przez obywateli różnych dokumentów urzędowych potwierdzających jakiś stan faktyczny lub prawny. Wychodzę z założenia, że administracja musi mieć zaufanie do obywateli. Jest to warunek niezbędny, aby urzeczywistnić istnienie państwa obywatelskiego. Nie możemy więc wymagać od ludzi wiecznego legitymowania się, okazywania, tłumaczenia się. To stary duch popeerelowskiej przeszłości. Wymóg przedkładania zaświadczeń wiąże się też z dużym obciążeniem i kosztami nie tylko dla obywateli, ale także dla administracji publicznej. Na przykład startująca w przetargu publicznym firma musi dziś składać zaświadczenie o niezaleganiu ze składkami ZUS i podatkami lub o niekaralności. Proponuję, żeby w przyszłości składała w tych sprawach oświadczenie, co zmniejszy jej obciążenie gromadzenia zaświadczeń. Oczywiście, takie oświadczenie będzie podlegało rygorom odpowiedzialności karnej za składanie oświadczeń niezgodnych z prawdą.

Czy te ważne zmiany wyczerpują zakres projektowanej ustawy?

Oczywiście, że nie. Kolejny dział to derogacja, czyli usuwanie z systemu prawa tych przepisów, które są złe. Ja jednak potraktowałem ten proces znacznie szerzej – w miejsce zbędnych przepisów lub obok pozostających wprowadzamy takie, które są potrzebne w nowoczesnej gospodarce. Przykładowo, wprowadzamy nowe przepisy tworzące leasing konsumencki, proponujemy także przepisy ułatwiające przekształcenia statusu prawnego firm, na przykład z osoby fizycznej lub spółdzielni pracy w spółkę prawa handlowego. To przedsiębiorca bowiem ma decydować, a nie ślepe prawo, w jakiej formie prawnej chce działać.

Mówi się, że polskie prawo jest bardzo restrykcyjne…

Też tak uważam. Dlatego piątą grupą zmian jest depenalizacja. Ustawa zmienia przepisy, które przewidują dla przedsiębiorców sankcje karne lub karno-administracyjne za naruszenie norm prawnych, lecz często są one niewspółmiernie wysokie do czynu. Niekiedy są tak rażąco wysokie, że grożą upadkiem firmy. Przykład? Ustawa o odpowiedzialności podmiotów zbiorowych za czyny zabronione karą przewiduje kary do kwoty 20 mln zł, ale sięgające nawet do 10 proc. przychodów. Gdyby zastosować najwyższy wymiar, to można by porównać tę sankcję do kary śmierci. Żadna bowiem firma nie wytrzymałaby kary w wysokości 10 procent przychodów. Bankructwo w takim przypadku byłoby raczej karą dla pracowników firmy, a nie dla winnych naruszania prawa. Jestem przeciwny karze śmierci, także w przypadku działalności firm (śmiech).

Trzeba przyznać, że prezentuje Pan wiele odważnych poglądów. Dobrze, gdyby mogły one znaleźć się w nowych przepisach. Ale ludziom i przedsiębiorcom doskwierają także wysokie koszty realizacji administracyjnych obowiązków.

Konsekwencją ustawy będzie również zmniejszenie kosztów prowadzenia działalności gospodarczej i funkcjonowania obywateli. Wszędzie tam bowiem, gdzie zmniejszamy reglamentację, albo zmniejszamy biurokrację, spadną koszty funkcjonowania. Na przykład proponuję obniżenie kosztów sądowych z tytułu wniosku o wpis spółki do rejestru z 1.000 zł do 500 zł. To zmniejszenie aż o 50 procent. Inną przykładową tylko propozycją jest zmniejszenie ze 107 zł do 15 zł opłaty za uzyskanie zezwolenia na działalność w zakresie odbierania odpadów. Ponadto, chcemy też wprowadzić przepisy, które zmniejszą koszty działalności firmy, poprzez uznanie ich za kwalifikowane, czyli będzie je można zaliczyć w ciężar działalności. Przykładem są obowiązkowe dziś składki na PFRON, których jednak nie wolno zaliczyć do kosztów działalności. Według naszych ocen pozytywne skutki nowej ustawy powinno odczuć ok. 1 mln przedsiębiorstw, w tym 320 tys. działających, 80 tys. nowopowstających i 610 tys. handlowych. Przyniesie ona korzyść także dla ok. 5 mln obywateli, którzy nie prowadzą działalności gospodarczej. W kieszeniach przedsiębiorców i pozostałych osób zostanie sporo gotówki. Na przykład dereglamentacja powinna przynieść ok. 140 mln złotych rocznie oszczędności, a deregulacja w samym tylko w handlu aż 120 mln zł.

Brak możliwości dodania komentarza

Zaloguj się / Realizacja - Medianet (info@medianetinteractive.pl)