wnp.pl (PS) 27-01-2010
Mimo, że w ubiegłym roku ustawa o partnerstwie publiczno-prywatnym dopiero weszła w życie, to ilość przygotowanych przez samorządy projektów przekroczyła oczekiwania resortu gospodarki. Bieżacy rok obawiam się jednak, że nie będzie rekordowym w tym zakresie, bowiem jest rokiem wyborów samorządowych – powiedział wnp.pl poseł Adam Szejnfeld, do listopada 2009 roku wiceminister gospodarki.
- Po przyjętej w lutym ub.r. ustawie o PPP wiązano nadzieje, że odblokuje sposób realizacji wielu inwestycji potrzebnych publicznie. Jednak nic takiego się nie stało. Co gorsza, przedstawiciele samorządów mówią, że nie podpisują umów, gdyż boją się nadal czwartego „P” – prokuratora.
- Nie zgadzam się z taką tezą. Tylko w ciągu kilku miesięcy trafiło do mnie ponad 40 projektów inwestycyjnych planowanych do wykonania w formule PPP. Ich wartość przekroczyła kwotę 7 mld zł. To wręcz znakomity początek. Jeśli natomiast mówimy o inwestycjach, to należy pamiętać o tym, iż każda z nich, od koncepcji, poprzez projekt kończąc na robotach budowlanych, trwa kilka lat. Badając więc w pierwszych miesiącach sprawę trzeba patrzeć w papiery i plany, a nie na place budów. Dziura w ziemi jest bowiem finałem działań i to bez względu, czy inwestycja jest wykonywana standardową formułą, czy też w PPP.
To co, nie ma żadnych problemów?
Jeżeli istnieje problem, to nazwałbym go „syndromem roku 2010.” W roku wyborów wielu burmistrzów, prezydentów, starostów, czy marszałków, obawiam się, że nie będzie sięgać po tak nowatorskie rozwiązania. Kampanie wyborcze w Polsce są często oparte na kłamstwach i pomówieniach. Ponieważ w tym okresie nie ma czasu na wyjaśnienia, co jest a co nie jest prawdą, wielu samorządowców woli powstrzymać się od proponowania inwestowania w formule PPP. Gdy miną wybory, już w drugiej połowie roku, głośniej się będzie mówić i bardziej pochlebnie o PPP. Zresztą w resorcie gospodarki zakładaliśmy, że w tym roku inwestycje w formule PPP będą sporadyczne. Rok następny jednak powinien być już początkiem prawdziwego boomu. Przynajmniej tak bym chciał.
- Dlaczego Ministerstwo zakładało, że inwestycji w PPP będzie niewiele?
- Samorządy muszą się obracać w ramach kalendarza samorządowego, a ten jest regulowany ustawą budżetową. Gminy, powiaty i województwa przyjęły przeważnie budżety w grudniu 2008 roku, niektóre w styczniu 2009, tymczasem ustawa o PPP weszła w życie dopiero w lutym 2009 roku. Raczej trudno więc było zmieścić w samorządowych budżetach nowe zadania pod jeszcze nieobowiązującą ustawę. Mimo to wiele samorządów, na podstawie informacji o projekcie ustawy, zaplanowało już inwestycje w nowej formule. Są to przykładowo takie miasta i regiony jak: Gdańsk, Sopot, Katowice, Kraków, Poznań, Warszawa, Wrocław, a także mniejsze ośrodki, jak Płock, czy Radom. Moim zdaniem, wynik przekroczył i tak nasze oczekiwania.
- To skąd te „recenzje” i obiegowe złe opinie?
- Większość Polaków, w tym nawet ekspertów, ocenia rzeczywistość, jak apostoł Tomasz, czyli bez wiary. Dopóki nie zobaczą i nie dotkną wybudowanej hali sportowej lub drogi w formule PPP, to nie uwierzą.
- Skąd w Panu tyle wiary, że PPP wkrótce rozkwitnie?
- Inwestycje w formule PPP już powstają. Zwykle bowiem pod tym pojęciem rozumie się wyłącznie właściwą ustawę o PPP. Tymczasem jest jeszcze jej druga, immanentna część, tj. ustawa o koncesjach na roboty budowlane i usługi. Choć inaczej się nazywa, to jej przedmiotem jest również partnerstwo instytucji publicznych i inwestorów prywatnych, zawierane w celu realizacji zadania publicznego. W tym systemie przecież buduje się już trzy odcinki autostrad i kilka parkingów podziemnych. Kolejnym dowodem, że system PPP zaczyna zdobywać zwolenników, nie tylko w samorządzie ale i w rządzie jest to, iż na początku stycznia br. Rada Ministrów przyjęła uchwałę, w której wytypowała projekty związane z organizacją Euro 2012 do możliwej realizacji w systemie PPP, oczywiście jeżeli znajdą się chętni partnerzy prywatni. A znajdą się!
- Czy są sektory publiczne, w sposób szczególny mające warunki do zawierania umów PPP?
- Z pewnością jest nim służba zdrowia. Z jednej strony, niewydolna finansowo i organizacyjnie, potrzebuje wsparcia zasobów zewnętrznych. Z drugiej strony, w Polsce jest niski poziom akceptacji dla prywatnej służby zdrowia. Czyli rozwiązanie pośrednie, pomiędzy publiczną służbą zdrowia, a prywatną – właśnie w formule PPP – jest moim zdaniem znakomitym rozwiązaniem. Bowiem nadal zadanie świadczenia usług medycznych pozostaje pod nadzorem państwa lub samorządu, co zobowiązuje inwestora, żeby usługi były na określonym poziomie i dostępne w szerokim zakresie. Natomiast środki finansowe, dobrą organizację pracy oraz lepsze zarządzanie – zapewnia podmiot prywatny. Dlatego cieszą mnie kolejne przykłady planowania budowy szpitali w oparciu o PPP. Zdecydowały się na to samorządy kliku dużych miast, niejako dając przykład mniejszym. W Poznaniu samorząd wojewódzki rozważa budowę szpitala o wartości 220-240 mln zł, w Warszawie – 350 mln, a w Krakowie za ok. 1,3 mld zł. Jednak potencjalnych zadań inwestycyjnych do rozwiązania z wykorzystaniem PPP jest wiele. Wśród już zaprojektowanych są inwestycje służące ochronie środowiska, rozwojowi sportu i rekreacji, kultury, infrastruktury drogowej, transportu publicznego, budownictwa komunalnego. Projekty się mnożą i będzie ich coraz więcej.
- Jak zdjąć odium czwartego „P”?
- Żeby rozwiać obawy, prowadzimy akcję szkoleniową i promocyjną. Co wydaje się naturalne, skierowana jest ona do samorządowców, ale nowatorskie jest to, że szkolimy również przedstawicieli organów kontrolujących i ścigania. Uświadamiamy, że umowa oparta na PPP jest najbardziej bezpieczna dla obu stron, bowiem zawierana jest na wiele lat. Standardowo, na ok. 20 – 25 lat, ale często także na 40 – 70 lat. Jak ktoś może oszukać, coś ukraść drugiej stronie lub źle wywiązać się z umowy w tak długim okresie? Jak można uciec od partnera? Gdzie się schować?… Absurd. Umowy PPP są bezpieczne, właśnie dlatego, że są długoletnie i transparentne.