Pytania do Pana Posła Adama Szejnfelda –
przewodniczącego sejmowej Komisji Gospodarki,
Laureata Nagrody Honorowej „Publicus”.
Rozmawia Witold Juchniewicz, redaktor naczelny.
lipiec 2005
1. Panie Pośle, w imieniu zespołu redakcyjnego i Rady programowej miesięcznika, składam gratulacje z okazji przyznania Nagrody Honorowej „PUBLICUS”.
Adam Szejnfeld: Dziękuję bardzo. Jest to dla mnie bardzo ważne wyróżnienie, choćby dlatego, że w dzisiejszych czasach praca posłów nie jest wysoko oceniana. Nie dotyczy to tylko działalności politycznej, ale także tej merytorycznej, legislacyjnej. Traktuję więc tę nagrodę nie tylko w kategoriach osobistych. Mam nadzieję, że mogę ją uważać za podziękowanie również dla wszystkich innych posłów, którzy rzetelnie pracowali w pracach komisyjnych i sejmowych udowadniając, iż na ul. Wiejskiej można tworzyć także i pozytywną rzeczywistość.
2. Nagroda przyznana została za Pański szczególny wkład w rozwój i doskonalenie prawa zamówień publicznych. Jak ocenia Pan obecny stan systemu zamówień?
Badanie nie jest łatwe, a diagnoza nie jest jednoznaczna – tak bym to żartobliwie określił. Przeszliśmy bowiem, w minionym piętnastoleciu, długą drogę ewolucji od zupełnej dowolności w publicznych zakupach do regulacji na wysokim poziomie spełniających już właściwie nie tylko polskie ale europejskie normy. Oprzyrządowanie prawne wydaje się więc dobre, kadry personalne świetne, a jednak coś w zamówieniach kuleje. Przyczyną moim zdaniem jest… mentalność. Nasza narodowa mentalność. Polacy nie są legalistami. Czytając przepisy, zawsze poszukujemy w nich luk, tanich możliwości. Nie poddajemy się państwowemu porządkowi, nie wyrobiliśmy jeszcze wystarczająco wysokich i powszechnie przestrzeganych norm etycznych i moralnych obowiązujących w życiu publicznym. To wszystko powoduje, że nazbyt często znajdzie się urzędnik, który chce coś dostać pod stołem i nazbyt często znajdzie się przegrany oferent, który dla zasady będzie się sądził aż „do upadłego”. Potrzeba nam może i dalszych zmian w prawie, ale jeszcze bardziej potrzeba nam czasu, czasu na zmiany w świadomości społecznej, w mentalności.
3. Pod Pańskim kierownictwem Sejm opracował ustawę o partnerstwie publiczno-prywatnym. Czy te dwie ustawy kończą budowanie systemu efektywnego i transparentnego gospodarowania społecznymi środkami?
Ja bym tego chciał. Nie jestem bowiem zwolennikiem tworzenia nadmiaru przepisów. Prawo powinno regulować tylko to, co ma być zakazane albo ograniczone, a nie to, co powinno być wolne. Ustawa o partnerstwie publiczno-prywatnym, moim zdaniem, ma szansę stać się prawem przełomowym otwierającym nową erę rozwoju w Polsce. To coś więcej niż same normy z zakresu zamówień publicznych. Przedsięwzięcia z zakresu PPP dają bowiem szansę na współkreowanie otaczającej rzeczywistości wspólnie przez podmioty, które do tej pory w Polsce nigdy nie podejmowały wieloletnich, obopólnie korzystnych – i finansowo i społecznie – inicjatyw. Tak, to może być przełom. To powinien być przełom.
4. W naszej rozmowie w grudniu ub. roku powiedział Pan m.in., iż polskich przedsiębiorców czekają „trudne chwile”, w związku z wejściem do Unii Europejskiej i otwarciem rynku zamówień dla zagranicznej konkurencji. Czy nasi przedsiębiorcy dają sobie radę?
I to świetnie. Trudne chwile dla Polaka są bowiem czasem największej mobilizacji. Koncentracja na konieczności skutecznego konkurowania z firmami z zagranicy wyszła na dobre naszym przedsiębiorcom. Zresztą tak de facto, mimo wszystko nie zauważyliśmy też jakiegoś nadmiernie skokowego wzrostu zainteresowania zachodnich firm naszymi rodzimymi zamówieniami publicznymi. To będzie proces bardziej ewolucyjny i w tej ewolucji chciałbym doczekać też czasów, w których to i polskie firmy zaczną w większym stopniu konkurować o zamówienia za granicą.
5. Właśnie, otworzył się także dla naszych firm rynek europejski. Czy i jakie szanse mamy, by znacząco zaistnieć na tym rynku? Jakie powinny być działania zarówno ustawodawcy jak i władz wykonawczych, by wspierać – oczywiście w zgodzie z unijnymi normami – ekspansję naszych przedsiębiorców?
Nie jesteśmy najlepsi w pomaganiu sobie samym. To się musi zmienić, ale rozwiązania powinny być systemowe i bardzo szerokie. Nie sądzę, by można było się skupić wyłącznie na wspieraniu udziału rodzimych firm w zagranicznych zamówieniach publicznych. Nam potrzebne jest budowanie marki po nazwą „Polska”! Potrzebny jest nam system promowania naszego kraju i gospodarki, a równolegle i firm. Wtedy, wraz z promocją, mogą i powinny pójść także rozwiązania pomocowe, choćby w zakresie kredytów, poręczeń i ubezpieczeń. Na rzecz interesu polskich przedsiębiorców powinni działać politycy i dyplomaci, jak i wyspecjalizowana agencja rządowa. Dzisiaj tego nie ma. Próbowałem ten stan rzeczy zmienić przy okazji tworzenia ustawy o nowej agencji – Polskiej Agencji Handlu i Inwestycji – ale tego celu, jak się okazuje, w bieżącej kadencji osiągnąć już się nie da.