Polska Głos Wielkopolski
Michał Kopiński w rozmowie z posłem Adamem Szejnfeldem.
Kto wygra w sobotę wybory na szefa wielkopolskiej Platformy: obecny przewodniczący Waldy Dzikowski czy Rafał Grupiński?
Wszystko wskazuje, że poseł Rafał Grupiński. Taka jest potrzeba wielkopolskiej Platformy i tak pokazują dotychczasowe wyliczenia.
Z tą matematyką bywa różnie. Ludzie Grupińskiego mają obliczenia, według których wygra ich szef, a sztabowcy Dzikowskiego takie, które przepowiadają zwycięstwo obecnego przewodniczącego.
Przez wiele tygodni poseł Rafał Grupiński spotykał się z działaczami Platformy z całej Wielkopolski. Finałem tego maratonu spotkań były dwa zjazdy jego zwolenników: 18 maja spotkali się działacze z regionu pilskiego, a dzień później z regionu kalisko-leszczyńskiego. Na tym drugim pojawili się też członkowie PO z regionu konińskiego, a także z Poznania i powiatu poznańskiego. Co ważne, na obu tych zjazdach szefowie struktury PO w gminach i powiatach jednoznacznie zadeklarowali swoje poparcie dla Grupińskiego.
Jak duże jest to poparcie? W sobotnim zjeździe wielkopolskiej PO w Poznaniu ma wziąć udział ok. 700 działaczy. Jak ich głosy rozłożą się, według Pana, pomiędzy Dzikowskiego i Grupińskiego?
Zakładając, że frekwencja byłaby bliska 100 proc. – co jest oczywiście mało prawdopodobne – Rafał Grupiński mógłby uzyskać nawet 530 głosów, a Waldy Dzikowski jakieś 150. Jeśli te szacunki nie są dokładane, to i tak wskazują na totalną przewagę Grupińskiego.
Skąd tak ogromne różnice w szacunkach zwolenników Grupińskiego, w tym Pana, i prognozach sztabowców Dzikowskiego? Ci drudzy twierdzą, że ich faworyt powinien wygrać stosunkiem głosów 380 do 300.
Sądzę, że w przypadku Waldy Dzikowskiego jest to zwykła socjotechnika. Twierdząc, że jest względna równowaga sił mobilizuje się „swoich” do działania, aktywności i głosowania, a zarazem zniechęca i wprowadza zwątpienie po drugiej stronie. To tylko PR. To stara metoda wprowadzania w błąd przeciwnika.
Ale to nie tłumaczy tak dużych różnic. Wychodzi na to, że część działaczy mówi „macie nasze głosy” obu kandydatom. Jak ostatecznie zagłosują, tego nikt się nie dowie – wybory są przecież tajne.
Może w części przypadków jest tak, jak Pan mówi. Ale jeśli nawet, to w niewielkim zakresie. Myślę, że jest inne wytłumaczenie tych różnic. Ludzie Dzikowskiego obdzwaniają struktury, pytają i liczą: Józek z nami, Franek przeciwko nam. Deklaracje, które dostają, trudno traktować jako wiążące. A my natomiast robiliśmy zebrania. Przedstawiciele struktur, którzy brali w nich udział osobiście i publicznie wyrażali poparcie dla Rafała Grupińskiego. To, w przeciwieństwie do deklaracji składanych przez telefon, jest faktycznym dowodem poparcia. Oczywiście, życie wszystkie te szacunki oraz składane deklaracje zweryfikuje.
Na części z tych „zjazdów poparcia” Rafała Grupińskiego pojawiał się Pan. Tymczasem jeszcze kilka tygodni temu, w rozmowie z „Polską Głosem Wielkopolskim”, nie chciał Pan wprost przyznać, że popiera byłego ministra w Kancelarii Premiera. Dlaczego? Żeby móc w ostatniej chwili zmienić zdanie, gdyby tuż przed wyborami okazało się, że to jednak Dzikowski jest faworytem?
Oczywiście, że nie. Proszę wziąć pod uwagę, że jestem wiceprzewodniczącym regionu Platformy i szefem okręgu pilskiego. Gdybym już miesiąc, czy półtora miesiąca temu, powiedział publicznie: „popieram Grupińskiego”, to ograniczyłbym moim ludziom możliwość podjęcia własnej decyzji. A ja chciałem, żeby 190 delegatów z okręgu pilskiego samych doszło do tego, kto będzie lepszym przewodniczącym. Teraz cieszę się, że mamy wspólne zdanie. Wypracowane, wydyskutowane, a nie narzucone.
I doszli do tego sami? A co zadecydowało?
Członkowie i działacze dochodzą do wniosku, iż potrzeba nam przewodniczącego bardziej aktywnego i kreatywnego, niż dotychczasowy. Zbyt mało się bowiem dzieje wewnątrz partii i zbyt pasywnie partia występuje na zewnątrz. Bardzo słabe mamy też przełożenie na władze krajowe. Przewodniczący sprawia wrażenie, jakby spoczął na laurach. To główne zarzuty kierowane pod adresem Waldy Dzikowskiego, który już dziesięć lat sprawuje tę funkcję.
A co będzie z Adamem Szejnfeldem? Chce Pan nadal być zastępcą szefa regionu?
Zjazd wybiera tylko przewodniczącego. Zarząd i wiceprzewodniczących wybierze później Rada Regionu. Nawet nie wiadomo, kiedy to się stanie. Nie ma więc sensu dzielić skóry na niedźwiedziu.