Polska The Times
Tygodnik Pilski
Ewa Auer rozmawia z poseł Adamem Szejnfeldem
Ostatnie sondaże partii politycznych pokazują, że popularność PO oscyluje wokół 30 procent, słowem spadła od czasów wyborów. Bywało nawet, że od PiS różnił was zaledwie jeden punkt procentowy. Czy Pana zdaniem to może być już stała tendencja, czy chwilowy „dołek”?
Nigdy w historii Polski nie było partii politycznej, której już po ok. dwóch latach nie spadałyby sondaże, niekiedy bardzo radykalnie. Niektórym spadły z pułapu ok. 40 proc. do zaledwie kilku procent, a nawet poniżej progu wyborczego. Platforma Obywatelska natomiast rządzi już piąty rok, w czasach kryzysu wprowadza bardzo trudne i kontrowersyjne reformy, jak np. reforma oświaty, szkolnictwa wyższego, finansów publicznych, czy ostatnio systemu emerytalnego, a sondaże ciągle dają nam niezmiennie pierwsze miejsce wśród wszystkich partii. Okresowe spadki, zwłaszcza w trudnym czasie zbiegu wielu okoliczności, są więc zjawiskiem normalnym. Nie widzę w tym anomalii czy trwałego trendu.
Jakie Pana zdaniem są przyczyny spadku popularności PO? (trudna do zaakceptowania przez społeczeństwo reforma emerytalna, opóźnienia w budowie autostrad, zamieszanie z reformą służby zdrowia, „zmęczenie materiału”, czyli rządu i waszej formacji – jak zwykło się wymieniać? A może wyzwania, przed którymi stanęliście, was przerosły?
Naturalny polski malkontentyzm natrafił ostatnio na bardzo dobry grunt. Z jednej strony mamy do czynienia z trochę nadmiernie rozhuśtanymi przez rządzących nadziejami po stronie społeczeństwa a z drugiej strony na niespotykaną skalę rozwiniętą propagandą klęski uprawianą przez opozycję. Ludzie się w tym wszystkim pogubili. Najlepszym przykładem jest to, że np. skalę i powodzenie inwestycji infrastrukturalnych nie ocenia się przez pryzmat sukcesu związanego z wybudowaniem lub wyremontowaniem i modernizacją 9.000 km dróg, autostrad i kolei, ale przez pryzmat 50 km nieukończonego jakiegoś odcinka. W tym wszystkim nie ma żadnego relatywizmu i obiektywnej oceny. Kluczową jednak sprawą jest niezrozumienie konieczności reformy emerytalnej. Czas moim zdaniem przyniesie więcej wiedzy, a wtedy i sprawiedliwą, rzeczowa ocenę naszych działań.
Jak Pan ocenia działania prezydenta Piły i waszej formacji w samorządzie miasta? Co jest twoim zdaniem sukcesem, a co porażką?
Najważniejszy jest zrównoważony rozwój miasta oraz wsłuchiwanie się władz w głos mieszkańców, radnych osiedlowych i miejskich. Znajomość potrzeb miasta pozwala bowiem ustalać priorytety przy planowaniu inwestycji. Mnie się podobają na przykład działania związane z organizacją inkubatora przedsiębiorczości oraz uzbrojeniem strefy ekonomicznej. Równie ważne są inwestycje w lotnisko, które zaczną się niebawem. Teraz czekam na zagospodarowanie centrum miasta oraz rozszerzenie funkcji Aquaparku. Ważne są też te duże inwestycje i cieszę się, że w wielu mogłem pomóc, np. przebudowa układu komunikacyjnego miasta: ul. Piłsudskiego, okolice Philipsa, albo nowe rozwiązania skrzyżowań rond na ul. Okólna i Ludowa, Bydgoska i Podchorążych, Powstańców Wielkopolskich i Wyzwolenia. Szczególnie cieszy wreszcie żywy Park na Wyspie, gdzie w czerwcu oddany zostanie miejski plac zabaw. Odwiedziłem ostatnio także Park Miejski im. St. Staszica i byłem pod wrażeniem czystości i nowego zagospodarowania. Piła pięknieje i zaczyna żyć, także wieczorami, również w weekendy. Staje się po prostu stolicą subregionu, a nie zapomnianym miasteczkiem na kresach Wielkopolski.
Coraz powszechniejsze jest wrażenie, że PO na krytykę medialną zaczyna reagować nerwowo. Zamiast tłumaczyć się z podejmowanych działań, realizuje politykę „wybiórczej informacji”, co np. zauważalne jest w polityce pilskiego ratusza. PO zawsze słynęła z otwartości na media i obywateli, czy to ciebie nie niepokoi?
Ja byłem i jestem zawsze człowiekiem przyjaznym mediom oraz otwartym na rzeczowy dialog. Nie widzę odmiennej postawy po stronie innych działaczy, czy całej formacji PO. Takie wyraźnie może jednak powstawać, bo gdy pani mówi o „wybiórczej informacji”, to przecież z dzieciną łatwością mógłbym wskazać uprawianą przez naszych przeciwników „wybiórczą krytyką”. Mówiłem już o tym wskazując przykład 9.000 km dobrych dróg przeciwstawianych krótkiemu niedokończonemu odcinkowi z podsumowaniem: „Tak wygląda cala Polska!” Przecież to kłamstwo. Inny przykład: ostatnio udało mi się pomóc pozyskać 3 mln zł dla pilskiego szpitala, ale ktoś skrytykował, że nie ma się czym chwalić, bo i tak są kolejki do lekarza. Czy to ma znaczyć, że nie warto było się szpitalowi z moją pomocą bić o pieniądze na nowy tomograf? To jakiś absurd, przecież dzięki nowym urządzeniom nie tylko lepiej będą leczeni ludzi, ale być może szybciej. Niezależnie od tego, uważam, że relacje z mediami, które są łącznikiem świata polityki i obywateli, powinny być jak najlepsze. Zalecam to wszystkim.