Rozmowa Jerzego Bojanowicza z posłem Adamem Szejnfeldem,
przewodniczącym sejmowej Komisji Gospodarki.
listopad 2004
1. Największy sukces i… porażka Komisji?
Adam Szejnfeld: Co do osiągnięć, to trudno byłoby mi się zdecydować. Czy uznać za takowy na przykład nasz wpływ na uratowanie sytuacji w grupie Huta Stalowa Wola, zwiększenie dotacji budżetowej na rozwój biznesu turystycznego, uratowanie małych i średnich przedsiębiorstw przed zapędami fiskusa w związku ze zmiany podatku VAT na samochody osobowe używane do prowadzenia działalności gospodarczej, czy jednak może przeprowadzenie przez Sejm ustawy zakazującej działalności gospodarczej z wykorzystaniem metody „systemu argentyńskiego”, a może uchwalenie nowego Prawa zamówień publicznych. Każdy może uważać inaczej. Porażek natomiast nie zanotowałem, chyba, że za takowe uważać to, iż nie wszystkie postulaty Komisji Gospodarki kierowane do Rady Ministrów Rząd przyjmuje do realizacji. Na przykład postulaty dotyczące obniżenia w Polsce kosztów pracy i kosztów produkcji zmierzające do zwiększenia konkurencyjności naszej gospodarki. No cóż, wola komisji niestety nie wiąże w żaden sposób Rządu, a to ogranicza naszą skuteczność.
2. Ustawa o swobodzie działalności gospodarczej, zdaniem KIG i PKPP, reguluje kilka zasadniczych kwestii dotyczących działań przedsiębiorców, ale nie wszystkie. Czego jeszcze mogą spodziewać się przedsiębiorcy, zwłaszcza z sektora MSP, by ich funkcjonowanie było łatwiejsze, by mogli być bardziej konkurencyjni?
Ustawa, o której mowa jest niewątpliwie znacznym postępem w naprawianiu prawa, ale niewystarczającym. Występuje potrzeba i innych, ważnych działań. Przepisy ustawy oczywiście nie tworzą wolności pełnej i nieograniczonej, nad czym boleję, na przykład przepisy o kontroli firm, ale trudno nie przyjmować ich jako dobre w swoich założeniach i kierunkach. Obawy może budzić ich realizacja. Muszę powiedzieć, że widziałem, jak niechętnie do projektu odnosili się urzędnicy niektórych resortów, na przykład ministerstwa finansów i nie zdziwię się, jak będą szukali różnych kruczków i obejść, by nowe prawo nie wprowadzało większej swobody niż przez nich jest tolerowana. Ale, co jednak najważniejsze, ustawa jedna, czy druga nie poprawi sytuacji przedsiębiorstw w wymiarze generalnym, jeśli firmy nadal będą miały problemy z pozyskiwaniem kredytów na swoją działalność, jeśli nadal będą musiały płacić tak wysokie podatki i składki na ZUS oraz jeśli nie naprawi się finansów publicznych tłumiąc inflację i likwidując dziurę budżetową. Teraz więc bój musi rozegrać się na tym polu – finansowo-podatkowym.
3. Na gospodarkę mają wpływ ustawy zgłaszane przez ministrów innych resortów (najwięcej Ministerstwa Finansów). Czy Komisja ma wpływ na ich zapisy, np. ostatnia propozycja dotycząca podwyższenia składek na ZUS?
W mojej Komisji nie pracuje się nad ustawami „na kolanie”. Byle uchwalić, byle „dogodzić” rządowi. Myślę, że właśnie dlatego liczne projekty rządowe kierowane były do Sejmu z pominięciem Komisji Gospodarki. Słano je do Komisji Europejskiej, albo do Komisji Sprawiedliwości, Komisji Polityki Społecznej, Komisji Finansów Publicznych, Komisji Kultury i Środków Przekazu, a najczęściej do Komisji Nadzwyczajnej. Jeśli natomiast problematyka poddana regulacji była szczególnie istotna, to stawiałem ja na forum naszej Komisji, nawet, jeśli nie zostaliśmy do takiej pracy, czy współpracy zaproszeni. Można na to przytoczyć przykłady takich ustaw, jak ustawa o radiofonii i telewizji, ustawy o podatku VAT, ustawa o prawie autorskim, czy choćby wspomniana wcześniej ustawa mająca na celu zwiększenie składek na ubezpieczenia społeczne przedsiębiorców. Ta ostatnia ustawa, jeśli zostanie uchwalona, może mieć bardzo zły wpływ na rozwój przedsiębiorczości w Polsce, zwłaszcza firm małych i średnich.
4. Dlaczego projekty niektórych ustaw tak długo „leżą” w komisjach, np. do dziś nie ma ustawy implementującej dyrektyw UE dotyczącą eliminacji substancji niebezpiecznych (ROAS), za co będzie odpowiedzialne Ministerstwo Gospodarki (podobnie jest z dyrektywą WEEE, za której wprowadzenie odpowiada Ministerstwo Środowisko – powinna była obowiązywać od 8 sierpnia 2004 r.!!!).
Są różne przyczyny przedłużających się prac nad niektórymi ustawami. Część z projektów jest tak zła, że nie można nad nimi pracować, a wnioskodawcy nie chcą ich wycofać. Dotyczy to także projektów rządowych. Inne natomiast wymagają długich i skrupulatnych prac, by ostateczny efekt był jak najlepszy, na przykład bardzo ważna i trudna ustawa – Prawo energetyczne. Największym natomiast problemem w Polsce, wbrew pozorom, jest jednak „nadprodukcja prawa”, a nie brak tej pracy. Bijemy wszelkie rekordy w regulowaniu życia za pomocą paragrafów. To powoduje, że Sejm produkuje steki ustaw i bark już nie tylko czasu, ale i miejsca w Sejmie (podstawowym kłopotem, co zakrawa wręcz na żart, jest zdobycie wolnej sali do obrad komisji). Osobiście uważam, że w Polsce uchwala się zbyt dużo niepotrzebnych ustaw, a po drugie, odwrotnie jak sugeruje pytanie, pracuje się zbyt szybko i niesystematycznie. Skutkiem tego jest taki znaczy odsetek „bubli i knotów’ prawnych, których część ląduje w Trybunale Konstytucyjnym, a potem w koszu na śmieci.
5. Czy Komisja zgłasza własne projekty?
Nie jest to norma, ale w naszej Komisji staramy się także podejmować i tego rodzaju inicjatywy. Do tej pory zgłosiliśmy: 1). ustawę o zmianie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, 2). ustawę o zmianie ustawy o zakładowym funduszu świadczeń socjalnych oraz 3). ustawę o zmianie ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji oraz ustawy o kredycie konsumenckim. Do tego można dodać pośrednio jeszcze jedną bardzo ważną inicjatywę. Skutkiem moich prac w podkomisji Komisji Gospodarki ds. kontrowersyjnych działań rządu wobec przedsiębiorców jest także, tym razem zgłoszona poprzez Klub Platformy Obywatelskiej, projekt ustawy o „odpowiedzialności urzędniczej”, tj. ustawy o szczególnej odpowiedzialności funkcjonariuszy publicznych za naruszanie prawa i o zmianie innych ustaw. Projekt ten jest skutkiem badania przeze mnie przypadku pana Romana Kluski i tym podobnych spraw.
6. Czy podczas prac Komisji zauważalny jest lobbying?
Oczywiście, że tak. Kanonem demokracji, od jej zarania, a na pewno cechą nowoczesnej demokracji zachodnich jest istnienie lobbyingu, a więc przenoszenie poglądów obywateli i organizacji pozarządowych, które reprezentują różne środowiska, na forum organów państwowych i samorządowych. Bez lobbyingu ustawy byłyby oderwane od praktycznej rzeczywistości. Sam, jako normę wprowadziłem wysyłanie do zaopiniowania przez organizacje społeczne wszystkich ustaw, nad którymi pracujemy. Poza tym do samej pracy już w Komisji zawsze zapraszamy także do Sejmu reprezentantów tych organizacji. Natomiast w Polsce uknuło się błędne stosowanie tej nazwy – lobbying – do działań nielegalnych, czy nie bardzo zgodnych z prawem. Nie należy mylić tych dwóch, zdecydowanie różnych, zjawisk.
7. Transfer nauki do gospodarki – choć ostatecznie środki budżetowe na naukę, wbrew obawom, nie uległy zmniejszeniu, to jednak wciąż są zbyt małe w stosunku wydatkowanych w krajach UE. Jednocześnie nadal niedrożna jest droga „od pomysłu do przemysłu”. Czy widzi Pan jakieś rozwiązanie tej sytuacji, której fatalne skutki odczujemy za kilka lat?
Najważniejszą inwestycją „dobrych rządów” winno być łożenie na oświatę i naukę, w tym na badania naukowe. Niestety, każde dotychczasowe rządy wolą wydawać pieniądze na kupowanie spokoju społecznego i głosów wyborców na następną kadencję, niż inwestowanie w rozwój, by budować lepszą przyszłość i szybciej nadrabiać dystans dzielący nas z najlepiej rozwiniętymi krajami Europy i świata. Właśnie przedstawiony budżet na 20005 roku nie jest pod tym względem lepszy od poprzednich. Trzeba więc zwiększyć nakłady i doprowadzić do racjonalizacji wykorzystania myśli technicznej przez biznes. Jednym z rozwiązań winno być całkowicie inne powiązanie jednostek badawczo rozwojowych z gospodarką, między innymi poprzez komercjalizację działalności części z nich. Potrzebne są też programy wspierające firmy, szczególnie małe i średnie w zakupie nowych technik i technologii oraz wdrażania innowacyjności.
8. Czy zgadza się Pan ze stwierdzeniem jednego z doradców pani premier Suchockiej, że najlepszy program gospodarczy, to jego bark?
Powiedział to, o ile się nie mylę, minister Tadeusz Syryjczyk. Oczywiście była to swojego rodzaju przenośna, pod którą mógłbym się podpisać. Często na spotkaniach z przedstawicielami firm słyszę glosy mówiące, że przedsiębiorczości w Polsce nie trzeba pobudzać, wystarczy, że się jej nie będzie przeszkadzać. I powiem, że traktując temat w dużym uproszczeniu, zgadzam się z tym. Absolutnie tak. Pamiętam jak podczas jednego ze spotkań z przedsiębiorcami, zadano mi pytanie: co moja partia, Platforma Obywatelska, w przypadku zwycięstwa w wyborach parlamentarnych i utworzenia rządu, zrobiłaby dla przedsiębiorców. Moja, trochę prowokująca, odpowiedź brzmiała: Nic! Przez chwilę wśród zgromadzonych trwała konsternacja, ale potem wszyscy zrozumieli ten żart i zawartą w nim deklarację wyrażając swój aplauz. Zbyt dużo bowiem już partii obiecywało i obiecuje przedsiębiorcom gruszki na wierzbie. Być może nadszedł czas, by po prostu firmom nie przeszkadzać w robieniu biznesów, a wtedy same zaczną się świetnie rozwijać. Faktycznym wspieraniem przedsiębiorczości jest bowiem kształtowanie jedynie podstaw jej rozwoju. Ma to o wiele większe znaczenie niż to, że pewne firmy otrzymają na przykład dotacje, ulgi inwestycyjne czy podatkowe, a inne nie.
9. A gdyby to Pan był ministrem gospodarki, to na jakie kwestie położyłby Pan największy nacisk, co usiłował zmienić etc.?.
Jeśli mówimy o gospodarce w skali makro, to musimy myśleć o budowaniu jak najszerszej wolności gospodarczej. Wolność bowiem tworzy konkurencję i daje podstawę do sukcesu najbardziej przedsiębiorczym. W tym jednak kontekście nasuwają się różne pytania, na przykład – jakie zatem powinny zostać podjęte działania systemowe, aby stymulować rozwój polskiej gospodarki? Wydaje mi się, że występuje w Polsce potrzeba wpływania na obniżanie kosztów pracy i kosztów produkcji. W tym postulacie mieści się oczywiście idea zmiany systemu podatkowego, ale nie tylko. Należy pomyśleć, jak wprowadzić możliwości zmniejszenia nie tylko obciążeń podatkowych, ale i kosztów wynikających z innych danin publicznych, na przykład z ubezpieczeń społecznych. Potrzebne są też dalsze zmiany prawa pracy, z Kodeksem pracy na czele oraz stymulacja rozwoju instytucji finansowych kredytujących przedsiębiorców w Polsce. Niewątpliwie, bardzo duże znaczenie będzie miało też pełne wykorzystanie, i przez władzę, i przez biznes, pomocy akcesyjnej, która zaczyna napływać do Polski z Unii Europejskiej. Do tego trzeba jednak troski nie o najbliższe cztery lata kadencji, ale wizji, która obejmuje, co najmniej kilkanaście lat. Niestety, to jest właśnie podstawowy problem w naszym kraju. Rządy patrzą i budują swoją politykę w oparciu o krótki horyzont czasowy. Ja rozumiem, że jest to uwarunkowane pewnym partykularyzmem politycznym – “jak najdłużej utrzymać się przy władzy; o resztę niech się martwią nasi następcy”. Natomiast my powinniśmy oczekiwać od rządu myślenia długofalowym interesem państwa. Patrzenia poza horyzont swojej kadencji, spoglądania poza horyzont własnego interesu. Ja właśnie taką chciałbym prowadzić politykę.
10. Od wejścia Polski do UE minęło niemal pół roku. Na ile, Pana zdaniem, sprawdziły się wcześniejsze scenariusze; z czego wynikał nadmierny pesymizm/optymizm?
Pomyślne scenariusze się sprawdzają. To dobrze. Wzrost gospodarczy utrzymuje się w Polsce już od dłuższego czasu, a jego tendencja wydaje się zdecydowanie utrwalać. Jest kilka przyczyn tego korzystnego stanu rzeczy, a jedną z nich jest właśnie polska akcesja do Unii Europejskiej. Członkostwo Polski we Wspólnocie na pewno podnosi naszą wiarygodność, jako kraju i jako partnera gospodarczego. Zwiększa poczucie bezpieczeństwa inwestycyjnego i nakręca się koniunktura. Nadmierny pesymizm wynikał ze zwykłego strachu przed nowym, przed nieznanym; był tez podsycany polityczne. Optymizm chyba nadmierny nie był, a ja nadal jestem optymistą. Najbliższe lata w Unii, będą dobre i korzystne dla nas. Ale, czy ten dobry okres wykorzystamy dla rozwoju, czy też nie wykorzystamy go dla dobra przyszłych pokoleń, zależy tylko od nas – i od władzy i od społeczeństwa. W swojej najnowszej historii Polska i Polscy – straciliśmy już kilkadziesiąt lat. O te kilkadziesiąt lat wyprzedzają nas teraz inne kraje Europy Zachodniej. Czas nadrobić zaległości i nie marnować już więcej żadnej szansy.
11. Jak Pan ocenia dotychczasowe i planowane działania rządu w sferze gospodarki? Na ile one wpłyną na poprawę/pogorszenie kondycji gospodarki polskiej w 2005 r.?
Na pewno do korzystnych przepisów można zaliczyć ustawy dotyczące podatków dochodowych. Obniżenie podatku dochodowego od osób prawnych oraz danie możliwości obniżenia, z wyboru, podatku od osób fizycznych do 19%, nie rozwiązuje sprawy podatków w sposób prawidłowy i systemowy, lecz niewątpliwie jest dobrym krokiem we właściwą stronę. Podobnie, nowa ustawa o swobodzie działalności gospodarczej jest na pewno dowodem wszczęcia w Polsce procesu naprawiania prawa gospodarczego. Do najgorzej ocenianej ustawy należy ustawa o podatku od towarów i usług, czyli popularnie mówiąc – o podatku VAT. Jest ona krytykowana powszechnie i z każdej ze stron. Negatywne oceny kreują i eksperci podatkowi, i znawcy prawa, i praktycy gospodarczy. Złą opinię mają również i samorządowcy. Niestety, na tym chyba zła wola partii władzy się nie skończy. Nadal, bowiem w Sejmie trwają bardzo groźne dla przedsiębiorców i menadżerów prace nad ustawami podatkowymi i dotyczącymi ubezpieczeń społecznych. Planuje się w nich zwiększenie podatku dochodowego do 50%, a składek na ZUS nawet o 300%! To ostanie rozwiązanie może być zabójcze dla bardzo wielu małych i średnich firm. Jak twierdzą sami zainteresowani, drobni przedsiębiorcy i ich organizacje, grożą nam bankructwa i przechodzenie części firm do szarej lub czarnej strefy. Nie lepiej należy ocenić projekt budżetu na przyszły rok. Poza wątpliwościami, jakie budzą już same założenia do projektu, to rysujący się w nim wzrost fiskalizmu państwa również nie koniecznie korzystnie może wpływać na rozwój rodzimego biznesu. Budżet przewiduje bowiem radykalny wzrost wpływów podatkowych, przy jednoczesnym zachowaniu nadmiernego wydatkowania środków podatników na nakłady nierozwojowe. Obecna koalicja nie poradziła sobie także z obciążeniami, jakie niesie niesprawny system ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych. Szczególnie groźne perspektywicznie jest zachowywanie nieracjonalnych rozwiązań dotyczących ubezpieczeń rolników. Ta prawie trzy milionowa grupa ludzi zupełnie nie płaci w Polsce podatku dochodowego i symbolicznie tylko uiszcza składki na ubezpieczanie społeczne. Kilkunastomiliardowe obciążenie budżetu z tego tytułu zabiera znaczne środki, które mogłyby zostać przeznaczone na oświatę, naukę i badania, a więc na rozwój. Jeśli natomiast o rozwoju mowa, to oczywiście trudno tu również nie wspomnieć o niedofinasowaniu zadań z zakresu infrastruktury. To natomiast, co pochłania w Polsce coraz więcej i więcej pieniędzy to jest administracja i związana z nią biurokracja. Budżet na 2005 rok i tego problemu nie rozwiązuje, wręcz przeciwnie – wzmacnia.