Grupa Polska Press – Głos Wielkopolski – Tygodnik Pilski
Z posłem Adamem Szejnfeldem rozmawia Ewa Auer
1. Jakie wrażenie towarzyszyły Panu na konwencji PO. Przyjechał Pan z niej uniesiony nową siłą, energią, zdwojoną chęcią do działania? Wstąpiła w Pana nowa krew?
Pamiętam ten czas sprzed dziesięciu lat, w którym dosłownie w kilku postanowiliśmy utworzyć Platformę Obywatelską. Było nas siedmiu posłów i kilkanaście innych osób. Nie mogliśmy stworzyć nawet odrębnego Klubu Parlamentarnego, ponieważ do tego potrzeba było piętnastu posłów. Jakże to był wtedy desperacki czyn, który niósł niepewną dla nas przyszłość w polityce. Potem pamiętam naszą radość, kiedy po kilku miesiącach pracy i działalności dostawaliśmy w badaniach opinii publicznej powyżej 10 procent poparcia. To było tylko 10 procent, ale zarazem i aż 10 procent. Następnie pamiętam takie spotkanie strategiczne, podczas którego wyznaczyliśmy sobie ambitnie zadania, a dzięki ich realizacji cel osiągnięcia poparcia 25 procent. Większość z nas w to nie wierzyła, ale się udało. Wtedy oczywiście wcale nie ufano, że kiedykolwiek możemy wygrać wybory. Dzisiaj, gdy po czterech latach rządzenia w niezwykle trudnych latach, mamy szansę ponownie wygrać, nie można nie mieć satysfakcje z dokonanej dziesięć lat temu decyzji. Dzisiaj, gdy przeprowadziliśmy Polskę i Polaków przez czas najgorszego kryzysu finansowego minionego stulecia, gdy poradziliśmy sobie nie tylko z klęską światowej gospodarki, ale też z klęskami żywiołu natury – powodziami, suszami, huraganami, trąbami powietrznymi, gradobiciem – dzisiaj w końcu, gdy przeżyliśmy narodową traumę najtragiczniejszej katastrofy lotniczej wszechczasów, nadal dobrze, ze społecznym zaufaniem, rządzimy krajem. Nic też dziwnego, że na nasze zaproszenie przyjechało do Gdańska ponad 15.000 osób i że była to w Polsce największa konwencja jakiejkolwiek partii od 1989r . Teraz cieszę się z sukcesu tej konwencji, ale mam także i satysfakcję z wyników minionego dziesięciolecia, zwłaszcza, że udało mi się osobiście włożyć chyba niemały wkład w rozwój nie tylko Platformy ale i Polski.
2.Premier Donald Tusk w swoim wystąpieniu zaznaczył, że nie liczy się dla was „rasa, kolor skóry”, tylko ujmując rzecz ogólnie chęć działania z pożytkiem dla Polski. Komentatorzy nie mieli wątpliwości, że w ten sposób tłumaczy transfery polityczne. Na pilskim podwórku PO stosowała tę metodę zapraszając do partii twarze starej lewicy: Lucjana Szutkowskiego, Włodzimierza Bystrzyckiego, głośny był też transfer Mirosławy-Rutkowskiej-Krupki. Wszyscy dostali wysokie miejsca na listach PO. Z perspektywy czasu były to dobre decyzje? Czy czasem nie rozmył się lokalny wizerunek PO?
Od zarania Platformy chcieliśmy, by była to partia skupiająca ludzi wartościowych i chcących poświęcić swój prywatny czas sprawom publicznym, interesom miejscowej społeczności, interesom gminy, powiatu, województwa…. Nie zależy nam na karierowiczach, ale na pozytywnie zakręconych ludziach, którzy nie liczą prywatnych chwil przeznaczonych na społeczną aktywność. To jest dla nas ważniejsze, niż przeszłość, czy kolor wcześniejszej legitymacji. Chcemy, by nasze miasta, nasze powiaty, nasz kraj się rozwijały. Społeczeństwo natomiast ocenia polityków po tym, co dla ludzi robią, a nie jakie mają osobiste poglądy. Liberał, konserwatysta, cóż to znaczy, gdy decyduje się o tym, gdzie wybudować drogę, albo postawić szkołę? Tworzymy program Platformy Obywatelskiej, i ten krajowy, i ten lokalny, mamy ofertę dla obywateli i chcemy ją rzetelnie realizować. Kto się z tym zgadza, kto chce z nami realizować nasz program, ten ma szansę znaleźć swoje miejsce na (w) Platformie Obywatelskiej. Tak było i tak jest.
3. W Pile mamy ostatnio mnóstwo imprez organizowanych przez MOSIR i PDK pod szyldem prezydenta. Cieszą one mieszkańców, ale trudno nie zauważyć Pana na nich obecności i senatora Mieczysława Augustyna, a jednocześnie absencji przedstawicieli innych partii (przykład z brzegu: zawody balonowe na lotnisku i wystawa gospodarcza). Wygląda jakby prezydent Piły z PO przy tej okazji robił wam kampanię wyborczą za samorządowe pieniądze. Co pan na to, panie pośle?
Zawsze dziwiłem się dlaczego tak wiele fantastycznych imprez kulturalnych, sportowych, rekreacyjnych, ekologicznych, czy rozrywkowych odbywa się w innych miastach, choćby w Czarnkowie albo Złotowie, a w Pile ciągle panował jakaś marazm, jakaś dziwna szarość i cisza. Myślę, że obecnie nic niezwykłego się nie dzieje, wręcz przeciwnie, wracamy do normalności, w której ludzie mają prawo do pracy ale i prawo do odpoczynku oraz zabawy. Tak jest w każdym mieście i dobrze, że wreszcie również i w Pile. Gratuluję wprowadzenia do Piły tej uśmiechniętej normalności panu prezydentowi i Radzie Miejskiej. Natomiast ja mogę jedynie żałować, iż mam ograniczone szanse barć udział jedynie w nielicznych imprezach tego typu. Niestety, moje obowiązki w Warszawie i w wielu innych miastach Polski oraz w 11 powiatach i 66 gminach naszego okręgu powodują, że byłem uczestnikiem tylko niewielkiej części pilskich atrakcji. Do nich zalicza się między innymi Wystawa Gospodarcza, której jestem pomysłodawcą i Patronem od kilkunastu lat. Trudno więc, bym w niej nie brał udziału. Ale podobnie biorę czynny udział w przedsięwzięciach i imprezach w innych miastach, np. w Chodzieży, i nikt tego nie wiąże z jakąś kampanią. Sądzę, że to mogą być głosy tylko takich osób, które zazdroszczą, iż Piła wreszcie staje się takim miłym, radosnym miastem w Wielkopolsce, do którego coraz bardziej chce się przyjeżdżać z dalekiego świata. Tak, chce się przyjeżdżać do Piły, bo tu jest fajnie.