grudzień 2004
1. W „gabinecie cieni” Platformy Obywatelskiej, który funkcjonuje w przekazach medialnych, typuje się Pana na przyszłego ministra gospodarki. Jak przygotowuje się Pan do tej roli? Jak przygotowuje się Państwa partia do przejęcia władzy?
Adam Szejnfeld: W przeciągu nawet krótkiego czasu potrafią upadać gabinety, zmieniać się ministrowie i to tych faktycznych, a nie tylko wirtualnych rządów. Cóż dopiero mówić o gabinetach kreowanych w wyobraźni dziennikarzy i eksperckich komentatorów życia politycznego, czy gospodarczego… Mnie oczywiście cieszy, że są osoby, które uważają, iż moja wiedza, doświadczenie i kompetencje mogłyby być podstawą do typowania mnie na wysokie stanowiska państwowe, ale to tylko tyle. Jest to dla mnie potwierdzenie, iż to, co robię jest dobre, bo uznawane, a więc warte kontynuowania. Staram się nie zachłystywać „wodą sodową”, która wszak potrafi zmącić umysł nie zgorzej, niż napój o większej zawartości „gazu”. Do wyborów jest jeszcze rok i wszystko się może wydarzyć. Na razie więc pracuję i będę pracował, jak do tej pory – nie dla przyszłego, niepewnego stanowiska, lecz dla przyszłej i bardziej pewnej zmiany naszej rzeczywistości na lepszą. Natomiast i ja, i Platforma Obywatelska, oczywiście przygotowujemy się do przejęcia władzy, głównie poprzez pisanie programów i projektów ustaw, które będziemy w stosownym czasie chcieli zaproponować polskiemu społeczeństwu. Promujemy też idee bezinteresownego zaangażowania się w realizację spraw państwa i społeczeństwa. Tylko politycy uczciwi, rzetelni i bezinteresowni mogą zmienić to, co nas otacza.
2. Od 1997 roku każda zmiana rządzącej opcji politycznej łączyła się z wymianą kadr. Myślę tu o „awuesowskim” TKM i „eseldowskim” zawłaszczaniu państwa. Czy teraz będzie inaczej? A jeśli tak, to czy może Pan zapewnić, ze nie czeka Polskę kolejna rewolucja kadrowa?
Zawsze byłem przeciwny zasadzie „miotły”, która wymiata wszystko, bez względu na osoby, sytuację i okoliczności, byleby tylko „onych” zastąpić „naszymi”. Dla mnie liczą się w pracowniku dwie zasadnicze cechy – wiedza i doświadczenie, które są podstawą kompetencji oraz lojalność. Każda kompetentna osoba, która jest także bezinteresownie lojalna, nie powinna i nie może czuć się niepewnie w swojej pracy. W przeciwnym razie dobre cechy nie mają znaczenia, a lojalność jest już tylko wstrętnym fałszem. Z tych też powodów nie byłem i nie będę zwolennikiem zmian personalnych, które nie mają uzasadnienia merytorycznego.
3. Opierając się na wynikach sondaży można z dużą dozą prawdopodobieństwa przewidywać, że PO będzie musiało współrządzić z PiS-em. Jak to będzie możliwe wobec różnic między tymi partiami, głównie w sferze polityki gospodarczej? Jak wyobraża sobie Pan na przykład współpracę w Pile, gdzie PiS jest silnie zantagonizowany z Pańską partią?
Jest kilka prawd. Po pierwsze, zawsze są różnice, gdy porównuje się profesjonalistów z amatorami. Różnica miedzy nimi polega na tym, że zawodowiec myśli, co mówi, a człowiek niedoświadczony mówi, co myśli. Po drugie, okres przedwyborczy wymusza nawet na tych, co są sobie bardziej bliscy, niż obcy, aby się różnili. Wszak, po co miałyby istnieć różne partie, szczególnie koalicyjne, gdyby nie dzieliły je jakieś poglądy, programy?… Ludzie muszą przecież mieć wybór. Po trzecie, koalicja przed lub po wyborcza charakteryzuje się tym, iż jej wspólnym mianownikiem jest kompromis – zgoda jednych i drugich na jakieś wspólne rozwiązania. Po czwarte, nikt do tej pory nie twierdził, iż koalicja rządowa musi się przekładać na koalicje regionalne, powiatowe, czy gminne. Samorządy przecież, jak wszyscy to wiemy, rządzą się trochę innymi zasadami niż te, które występują w „wielkiej polityce”. Po piąte, nie wiem, nie słyszałem, by PiS w pilskiem był zantagonizowany z Platformą, ale na pewno już Platforma Obywatelska nie jest zantagonizowana z PiS-em. Indywidualnym natomiast i jednostkowym wypowiedziom niektórych osób nie przypisywałbym szczególnej rangi. Mamy ważniejsze sprawy na głowie.
4. Zdaniem liderów PO i PiS III Rzeczpospolita przeżywa tak silny kryzys, że potrzebne są istotne zmiany ustrojowe. Jakie, według Pana, powinny one być? Czy IV Rzeczpospolita „skróci cugle polskiej demokracji”?
Wszystkie badania opinii publicznej wskazują, iż przytłaczająca większość obywateli twierdzi, że nie ma wpływu na polską rzeczywistość. To jest dramatyczna sytuacja, wskazująca, że rozpada nam się społeczeństwo obywatelskie. Gubimy gdzieś największą wartość zmian po 1989 roku. Coś, co budowaliśmy od 15 lat, tworząc najpierw samorządowe gminy, potem powiaty i województwa, rozwijając aktywność obywateli w organizacjach pozarządowych, czy w działalności społecznej, teraz rozsypuje się jak domy z kart, jak zamki z piasku. Winni temu jesteśmy wszyscy, ale przede wszystkim politycy. Partie oszukują wyborców. Deklarują, co innego, a robią, co innego. Politycy mają pełne usta słów o państwie i społeczeństwie, o wolności, demokracji, gospodarce i o uczciwości, a ciągle oglądają się jedynie za własnym, małym interesem. Afera goni aferę, a korupcja stała się rakiem, który zżera organizm społeczeństwa. Apogeum tej „sodomy i gomory” są ostanie lata rządów lewicy, podczas których zaufanie społeczeństwa do władzy sięgnęło dna. I to w sposób całkowicie uzasadniony. Czy można więc być biernym w tak dramatycznych okolicznościach? Nie! Polska potrzebuje gruntownych zmian, począwszy od tych ustrojowych, kończąc na tych bardzo praktycznych. Dlatego Platforma zaproponowała zmianę konstytucji poprzez likwidację Senatu, zmniejszenie ilości posłów w Sejmie, likwidację immunitetu poselskiego, który chroni często przestępców w poleskich garniturach, czy garsonkach oraz wprowadzenia wyborów większościowych. Zaproponowaliśmy też wiele rozwiązań antykorupcyjnych i naprawczych, między innymi ustawę, którą miałem przyjemność przygotować, o odpowiedzialności majątkowej urzędników. Jesteśmy za przejrzystością życia publicznego i za pełną wiedzą obywateli o pracy parlamentarzystów oraz administracji publicznej. Wszystkie informacje na ten temat winny być ogólnodostępne w sieci internetowej. Obserwuj i decyduj – oto nasze wezwanie do wyborców. Nie wybierajmy w ślepo, nie wierzmy w obiecanki bez pokrycia, nie płaćmy za nie swoje winy. Tak, trzeba naprawić Rzeczpospolitą i to za wszelką cenę. Inaczej nowotwór zwyrodniałej władzy dokona przerzutów na inne warstwy społeczeństwa i doprowadzi do zgonu naszej nadziei na lepszą przyszłość.
5. Koniec roku jest zawsze okazją do refleksji i ocen. |Jak pan ocenia dorobek kierowanej przez siebie Komisji Gospodarki?
Trudno oceniać samemu działalność ciała, którym się kieruję. Ujmę więc to inaczej. Kilka dni temu byłem na dużym spotkaniu przedsiębiorców z całej Polski, jakie odbyło się w Krajowej Izbie Gospodarczej w Warszawie. Członkowie władz KIG stwierdzili, że nie pamiętają, by im się tak dobrze współpracowało i by tak korzystnie oceniali działalność Komisji Gospodarki kiedykolwiek wcześniej. Podobne stwierdzenia słyszę od rzemieślników zrzeszonych w Związku Rzemiosła Polskiego, od kupców zrzeszonych Naczelnej Radzie Zrzeszeń Handlu i Usług, z ust ludzi z Polskiego Klubu Biznesu, z BCC, czy z PKPP. Mam nadzieję, że nie jest to tylko kurtuazja i traktuję te słowa, jako wyrazy uznania tych, co nie zwykli kadzić innym, bo nie muszą. Zresztą, wiele razy pokazaliśmy, że potrafimy być bardzo skuteczni. Przykładami mogą być zakończone sukcesem nasze działania choćby na rzecz ratowania Huty Stalowa Wola, uwolnienia od zarzutów prezesa Romana Kluski, legendarnego twórcy Optimusa, czy też ostatnio przyczynienie się do upadku pomysłu rządu na podniesienie nawet o 300% składek na ubezpieczenie społeczne przedsiębiorców. Wprowadziłem też, jako standard i normę, konsultacje naszych działań oraz opracowywanych projektów ze środowiskiem organizacji gospodarczych i konsumenckich. Chcemy bowiem łączyć, a nie dzielić ludzi. Nie będę już wspominał o rekordowej ilości posiedzeń, uchwalonych dezyderatów do rządu, czy też własnych inicjatyw legislacyjnych, które są rzadkością w innych komisjach. Myślę, że jesteśmy jedną z tych komisji sejmowych, której trudno zarzucić bierność, brak aktywności i małą skuteczność w działaniu. Ale, oczywiście to tylko mój, subiektywny pogląd. Nie musi on się pokrywać z ocenami innych osób.
6. Co udało się Panu załatwić dla północno-zachodniej Wielkopolski – okręgu, z którego Pan posłuje? Co jest Pana sukcesem, a co porażką?
I ponownie trudno jest mówić o sobie… W katalogu moich działań jest na pewno wiele spraw różnego kalibru i z różnych dziedzin. W ostatnich dniach na przykład udało mi się doprowadzić do uratowania istnienia w Pile Urzędu Celnego, ważnej jednostki administracji państwowej, zwłaszcza dla przedsiębiorców. Wcześniej zainicjowałem, a teraz kontynuuję prace, nad utworzeniem w naszym regionie Subregionalnego Funduszu Pożyczkowego, który zasilałby mikroprzedsiębiorstwa i małe firmy w potrzebny kapitał do rozwoju i tworzenia nowych miejsc pracy. Jest to działanie będące wynikiem wyciagnięcia wniosków z przeprowadzonego przeze mnie w połowie bieżącego roku ankietowego badania przedsiębiorców, pod kątem barier, które utrudniają ich rozwój. Fundusz ten, który ma być elementem wsparcia przedsiębiorców, ale też i czynnikiem rozwoju gmin, jest kontynuacją moich działań na styku samorząd gospodarczy, a samorząd terytorialny. Na początku tego procesu było bowiem utworzenie Centrum Obsługi Inwestorów, a jeszcze wcześniej akredytowanego ośrodka szkoleniowego Krajowego Systemu Usług dla Małych i Średnich Przedsiębiorstw przy Pilskiej Izbie Gospodarczej w Pile. Dzięki moim działaniom znalazły się też już po raz kolejny środki na finansowe wsparcie Wielkopolskiej Wystawy Małych i Średnich Przedsiębiorstw w Pile. Ale nie tylko w sferze gospodarczej i ekonomicznej udawało mi się skutecznie podejmować określone inicjatywy. Dotykając innych dziedzin, można by wspomnieć, iż wsparłem działania dwóch parafii powiatu wągrowieckiego, w gminie Mieścinko, mające na celu pomoc w modernizacji tamtejszych zabytkowych kościołów, czy też za moim wstawiennictwem otrzymano środki finansowe na remont dachu kościoła w Zacharzynie, parafia Raczyn w gminie Chodzież. Wspierałem także działania różnych gmin, instytucji, czy firm na przykład w Ujściu, Wapnie, Wysokiej, czy w Międzychodzie. Bieżący rok zacząłem działalnością charytatywną i takową zamykam. Na początku roku bowiem prywatnie przekazem do kilkunastu gmin naszych powiatów ok. 6.000 zł na cele dobroczynne, a obecnie, w końcu już roku, patronuję i wraz z wielkopolskim BCC współorganizuje akcję wspierania paczkami najuboższych rodzin z naszego województwa, w tym z naszego regionu, m.in. z Piły, Trzcianki, Czarnkowa, czy Szamocina. No cóż, rok jest długi więc i przykłady można by mnożyć….
Natomiast pytał Pan też o porażki. Mam je. Nie udało mi się na przykład ograniczyć dziennego czasu mojej pracy do 10 – 12 godzin i zachowania choć jednego wolnego dnia w tygodniu. Średnio niestety bowiem pracuję ok. 15 godzin na dobę. Zgubiłem gdzieś przez to kontakt z moimi dziećmi, nie wiem, co myślą, co robią, o czym marzą. Przyjeżdżam jak śpią, wyjeżdżam jak śpią. Z przyjaciółmi widzę się „od święta”, a lektura ustaw, projektów, ekspertyz, czy analiz nie pozwala na czytanie prozy, lub poezji. To nie jest dobre. Telefon, komputer i walizka stały się moim biurem i bagażem, bez nich nie mogę już żyć. Ktoś może zapytać – czy to normalne?… Normalne! Taka praca.