Wywiad z posłem Adamem St. Szejnfeldem
16.01.2001
Z posłem ADAMEM SZEJNFELDEM, wiceprzewodniczącym regionu wielkopolskiego Unii Wolności w Poznaniu, rozmawia Anna Forecka.
1. Zadeklarował Pan swoje poparcie dla inicjatywy powołania tzw. platformy politycznej tworzonej przez Andrzeja Olechowskiego, Donalda Tuska i Macieja Płażyńskiego. Czy – używając słów przewodniczącego Unii Wolności – czuje się Pan zbiegiem?
Nie. I dziwi mnie bardzo wymowa wypowiedzi pana prof. Geremka, ponieważ przeczy pewnym normom kultury osobistej, a co jeszcze ważniejsze – kultury politycznej. Wszak człowiek tego formatu, z tak długim doświadczeniem politycznym i dyplomatycznym, powinien wiedzieć, że w życiu, a już przede wszystkim w polityce, nie ma niczego, co by można ujmować w takich pojęciach jak: ,,zawsze”, ,,na pewno”, ,,nigdy”. Zwłaszcza, że nie wiadomo, czy w przyszłości Unia Wolności z tą platformą nie będzie chciała lub nie będzie musiała współpracować. A temu takie słowa na pewno nie będą służyć.
2. Prasa codzienna doniosła, że odchodzi Pan z Unii Wolności. Kiedy zapadła ta decyzja?
“Gazeta Wyborcza” wyprzedziła trochę fakty. Nie wystąpiłem jeszcze z Unii Wolności. Podczas konferencji prasowej, jaką 15 stycznia zorganizowaliśmy w Poznaniu z senatorem Wojciechem Krukiem, złożyliśmy oświadczenie, z którego wynika jasno, iż uznajemy propozycję Andrzeja Olechowskiego, Macieja Płażyńskiego i Donalda Tuska jako niezwykle korzystną, a przede wszystkim potrzebną dla reformy polskiej sceny politycznej.
3. Rozumiem zatem, że na razie jest to tylko słowna deklaracja, nie złożył Pan jeszcze legitymacji partyjnej?
Nie. Popieram i włączam się w proces tworzenia nowej formacji ponieważ uważam ją za wartościową dla polskiej centroprawicy. I co warto podkreślić, na razie wszyscy mówimy tylko o platformie politycznej, a nie o powołaniu nowej partii. Nie ma więc żadnych wymogów formalnych ani prawnych nakazujących jednoznaczne wycofanie się z tych struktur partyjnych, w jakich dotychczas funkcjonujemy. Choć oczywiście dalsza sekwencja zdarzeń nie wyklucza i takiej ewentualności.
4. O jakiej sekwencji zdarzeń Pan mówi? Co musiałoby się wydarzyć, żeby Pan w Unii jednak pozostał? Co musiałoby się wydarzyć, żeby Pan opuścił partyjne szeregi?
Jeżeli nastąpią zmiany, które ożywią dzisiejszy układ centroprawicy, tworzony głównie przez AWS i Unię Wolności, zmiany, które sprawią, że oba ugrupowania z pozycji statycznych przejdą na pozycje dynamiczne, to ja uważam, że wtedy ewentualnie jest jeszcze dla mnie miejsce w Unii Wolności. Jeśli natomiast, oba te ugrupowania nadal będą prowadzić politykę zachowawczą, nastawioną na utrzymanie wątpliwego status quo, to będę musiał wyjść z Unii Wolności i w pełni zaangażować się w tworzenie nowoczesnej i atrakcyjniejszej propozycji dla ,,ludzi środka”, dla ludzi centroprawicy.
5. Wszystko to brzmi zaskakująco, zwłaszcza że z Pana ust nigdy nie słyszeliśmy żadnych słów krytyki pod adresem Unii Wolności. Co się stało, że nagle skłania się Pan do podjęcia takiej właśnie decyzji?
Jestem politykiem, który uważa, że tak długo jak to jest możliwe, pewne spory powinny toczyć się wewnątrz struktur partyjnych a nie publicznie, co stanowi ewidentną wadę ugrupowań prawicowych, a czego nie można na przykład zarzucić lewicy… Momentem przełomowym był dla mnie oczywiście Krajowy Kongres Unii Wolności, który nie tylko uwidocznił istniejący od dłuższego czasu podział w Unii Wolności, ale wręcz go utrwalił. I co najbardziej istotne: nie jest najważniejsze to, co stało się na Kongresie, ale – że tak się wyrażę – co się nie stało po Kongresie. Bo na Kongresie, jak wiadomo, zostali wypchnięci z Unii Wolności wszyscy ludzie, setki ludzi, którzy mają w wielu sprawach inne zdanie choć wyrażają podobny program. Było to niespotykanym precedensem w całej dziesięcioletniej historii Unii… Do tej pory nie widać ani chęci, ani woli naprawy tego złego stanu rzeczy.
6. Wypchnięci?… Ma Pan na myśli przede wszystkim rezultaty wyborów do władz Unii?
Udział we władzach partii jest tylko odzwierciedleniem istnienia określonych grup czy frakcji. Jeżeli 44 proc. członków UW poparło Donalda Tuska na stanowisko wiceprzewodniczącego, a potem grupa zwycięska wycięła wszystkich jego zwolenników tak z Rady Krajowej, jak i komisji rewizyjnej oraz sądu koleżeńskiego, czyli nie tylko z władz partii, ale także organów kontrolujących owe władze, to znaczy, że wypchnęła ich z Unii Wolności. Ale nie to jeszcze było najważniejsze, bo ja nawet rozumiem, że mógł zdarzyć się tak zwany wypadek przy pracy, zadziałały emocje… Natomiast potem, gdy już taka wielka postać jak Geremek zostaje przewodniczącym, wybiera się organy wykonawcze partii, to ja spodziewałem się, że oni siądą do stołu i powiedzą: Jezus Maria, coś złego i groźnego się stało, trzeba to naprawić… Ale minęły cztery tygodnie i do takiej konstatacji nie doszło, nikt niczego nie naprawił, ba, nie chciał naprawić… I to jest właściwie najważniejszy powód naszych późniejszych reakcji, bo przecież nie tylko mojej. Owa bezczynność dowiodła, iż nie był to wypadek przy pracy, lecz planowe działanie na rzecz wypchnięcia z Unii Wolności tych koleżanek i kolegów, którzy mają troszkę odmienne zdanie na wiele ważnych spraw.
7. Czy wybór Donalda Tuska na przewodniczącego Unii Wolności uchroniłby Unię przed rozłamem, unicestwił ideę platformy?
Nie przypuszczam, by ten fakt mógł całkowicie zmienić bieg wydarzeń, natomiast ich charakter i tempo na pewno byłoby inne. Pomijając wewnętrzne spory w samej Unii Wolności, nie wolno abstrahować od sytuacji w AWS, jak również na całej scenie politycznej. Lewica działa dzisiaj dynamicznie, konsoliduje się, choćby tworząc jednolitą partię lub podpisując ostatnio porozumienie wyborcze z Unią Pracy, natomiast po naszej stronie są tylko działania zachowawcze. AWS tworzy federację, która niczego nie zmienia, poza zewnętrznym szyldem i zadawala się kilkunastoprocentowym poparciem… W mojej partii także dominuje marazm, i nawet gdyby przebieg Kongresu był inny, to i tak ludzie, którzy chcieliby dodać Unii i całej centroprawicy nieco więcej dynamizmu i zdecydowania, musieliby z czasem coraz wyraźniej myśleć o nowych rozwiązaniach. Nieuchronność procesu zmian jest dla mnie oczywista. Sądzę jedynie, że ich kierunek byłby inny.
8. Jak mamy dziś rozumieć pojęcie platformy politycznej, którą współtworzy tzw. wielka trójka?
Ma być to obywatelski komitet wyborczy, który zwróci się ze swoim programem do wszystkich tych dzisiaj osób, które tworzą elektorat centrowy, rozrzucony pomiędzy Unię Wolności, SKL, PPChD, itd. Chcielibyśmy, żeby ten elektorat wreszcie, po 10 latach, miał w Polsce jedno ugrupowanie, do którego się skłoni. I to jest nasz cel. Natomiast nie jest wykluczone, że będziemy musieli zrezygnować z szerokiej formuły centrowej platformy na rzecz partii politycznej czy federacji, choć na razie taki zamiar jest nam obcy. Mogą nas zmusić do tego przepisy ustawy o partiach i ordynacja wyborcza, których ostateczny kształt nie jest jeszcze przesądzony.
9. Jakkolwiek nie nazwiemy tej nowej siły politycznej, to jej istnienie nie pozostanie bez wpływu na spójność prawej strony sceny politycznej. Czy Pan nie przykłada ręki do pogłębienia już istniejącego tam chaosu, nie boi się, że daje impuls do rozdrobnienia prawicy i jeszcze większego jej osłabienia?…
Nie mamy złych zamiarów, choć oczywiście zagrożenie takie istnieje, ale gdyby brać pod uwagę zagrożenia, to nie należałoby podejmować żadnych działań, żadnych wyzwań. Gdyby człowiek bał się, że dachówka spadnie mu na głowę, to nie powinien wychodzić na ulicę… A zatem wszystko będzie zależało od tego, jak zareagują na naszą inicjatywę partie zabiegające o poparcie elektoratu, który i my chcielibyśmy pozyskać. Jeżeli uznają tę inicjatywę za konkurencyjną i zaczną z nami walczyć, to skutek – niestety – mógłby być zbliżony do tego, o jakim pani mówi. Ale jeżeli uznają ją za ważną i pożyteczną, jeżeli podejmą z nami współpracę, to możemy wspólnie osiągnąć bardzo dobry efekt. My jesteśmy pozytywnie nastawieni na konstruowanie i konsolidowanie, a nie burzenie.
10. Nie widać na razie, by AWS lub Unia Wolności miały ochotę na współpracę z tzw. platformą. A zatem na czyje głosy możecie liczyć w najbliższych wyborach, komu je zabierzecie? Chyba właśnie Akcji Wyborczej Solidarność, UW, może SLD?
Tworzymy tę platformę z przesłaniem pozytywnym, w związku z tym zamierzamy ubiegać się o głosy ludzi, którzy szukają partii środka, a w tej grupie na pewno znajduje się przynajmniej część tzw. miękkiego elektoratu SLD… Absolutnie obce jest nam dążenie do jakiejkolwiek destrukcji. A już na pewno nie chcemy zniszczyć Unii Wolności czy SKL. Dzisiaj, 16 stycznia, Pentor ogłosił, że już 20 proc. społeczeństwa popiera naszą inicjatywę. Po kilku dniach od podania jej do publicznej wiadomości, taki wskaźnik trzeba uznać za znakomity.
11. Może dlatego, że każda nowość budzi wielkie emocje, entuzjazm i nadzieje. Wówczas zwłaszcza, gdy brakuje konkretów. Dotychczas nie wiemy przecież, jaki program wyborczy zaprezentuje nam tzw. platforma…
W możliwie najkrótszym czasie przedstawimy deklarację programową, najprawdopodobniej w piątek 19 stycznia. Jej główne tezy są już właściwie znane poprzez rozliczne wypowiedzi na tematy społeczne i gospodarcze zarówno Andrzeja Olechowskiego, Donalda Tuska, jak i Macieja Płażyńskiego. To oni firmują ową platformę, oni będą głównymi autorami deklaracji wyborczej i programu. Na konkrety jeszcze trochę więc poczekajmy. Rozsądek i cierpliwość są dziećmi rozumu.
12. Czy Pan już słyszy, jak lewica zaciera ręce? Tusk kłóci się z Geremkiem, Hall z Rokitą, Krzaklewski liże rany, a Zając unika jednoznacznych ocen… Jeśli porozumienie, o którym Pan mówił, okaże się mrzonką, to w najbliższych wyborach SLD weźmie wszystko!
Nie ukrywam, że podjęte przez nas kroki rodzą ryzyko okresowego wzmocnienia lewicy. Mamy tego pełną świadomość, ale czy tylko z powodu ryzyka powinniśmy chować głowę w piasek? Ryzyko to jeszcze nie powód, by rezygnować z zamierzonych działań, zwłaszcza, gdy te działania wydają się sensowne i mają wielkie szanse powodzenia. Czy ryzyko może być wystarczającym powodem, żeby niczego nie robić, zadowalać się słabym wynikiem wyborczym albo totalną przegraną? A ponadto, czy zanim podjęliśmy naszą propozycję, nowe wyzwanie, to Unia i AWS razem wzięte, miały 40 albo 50 procent poparcia i czy bez tej propozycji są te ugrupowania w stanie taki wynik osiągnąć?!…
13. Czym ta nowa siła polityczna będzie się różnić od już istniejących partii? Czym różnić się będzie od Unii Wolności?
Jej oferta programowa skierowana zostanie głównie do inteligencji, środowisk samorządowych, zapomnianego niestety trochę elektoratu wiejskiego oraz do młodzieży, która stanowić będzie blisko 40 proc wyborców, a dla niej oferta jest dziś niezwykle ograniczona… Podobieństwa programowe z Unią Wolności na pewno dadzą się zauważyć, najsilniej natomiast, pomijając szczegóły, będzie nas wyróżniał styl uprawiania polityki. Będziemy starać się dbać o wyrazistość przekazu poprzez jednoznaczne wypowiedzi na najważniejsze tematy, dynamikę podejmowanych działań, odwagę… Ponad wszelką wątpliwość chcemy, by ta nowa formacja odróżniała się zdecydowanie nie tylko od Unii Wolności, ale od wszystkich ugrupowań centroprawicowych.
14. Ile prawdy jest w stwierdzeniu, że tworzenie tej nowej formacji jest próbą reanimacji Kongresu Liberalno-Demokratycznego?
Zero, albo nawet, cytując słowa znanej piosenki, mniej niż zero. Przecież ja wywodzę się z Unii Demokratycznej, podobnie zresztą jak wielu moich kolegów, którzy zdecydowali się na poparcie inicjatywy Donalda Tuska, Andrzeja Olechowskiego i Macieja Płażyńskiego. Gdyby ta nowa formacja miała być prostym odtworzeniem tamtej partii, to na pewno nikt nie namówiłby mnie do jej współtworzenia, nie dlatego, ze byłoby to czymś złym, lecz dlatego, że nie takiej oferty oczekuje dzisiaj społeczeństwo.
15. Na razie deklaruje się Pan tylko jako zwolennik wielkiej trójki, ale jest wielce prawdopodobne, że już wkrótce opuści Pan Klub Parlamentarny Unii Wolności i szeregi tej partii. Czy ta sytuacja nie tworzy pewnego dyskomfortu psychicznego? Wobec wyborców, wobec Unii Wolności?…
Nie sądzę, by ta decyzja nadwerężyła zaufanie wśród moich wyborców. Mam nadzieję, że głosowali na mnie, bo znali moją wieloletnią działalność związkową, społeczną, samorządową i polityczną. Sądzę, że kierowali się zaufaniem do Adama Szejnfelda, a nie głosowali tylko na jakieś tam nazwisko na liście Unii Wolności, na anonima… Natomiast jeśli chodzi o samą Unię Wolności i jej członków, to po prostu jest mi smutno. Bardzo smutno. Jest to najtrudniejszy okres w moim życiu, bo czuję się unitą z krwi i kości, tworzyłem tę partię, żyłem tą partią. Ale wiem, że tylko zmiany są motorem rozwoju, a gdy nie ma zmian następuje stagnacja, rutyna i wszystko zaczyna gasnąć…
16. Powtórzę jednak to, o czym mówią zwykli ludzie, którzy niebawem pójdą do urn wyborczych: podczas gdy lewica zwiera szeregi, prawica zaczyna się dzielić, a podziały nie wróżą sukcesu wyborczego…
Nie wyprzedzajmy faktów. Bo czasem można cokolwiek połączyć jedynie poprzez wcześniejszy podział. To tak, jak niekiedy można osiągnąć pokój tylko wtedy, kiedy najpierw wywoła się wojnę.