wywiad z Adamem Szejnfeldem
kwiecień 2006
1. Jakie szanse powodzenia PO wróży rządowi z udziałem PIS, PSL, a może LPR i wicepremierem Andrzejem Lepperem?
Ostanie miesiące polskiego życia politycznego pokazały, jak bardzo mogą zmieniać się opinie jednych polityków o drugich. Rok temu nie do pomyślenia była koalicja partii prawicowej z populistyczno-lewicową, rok temu nie do pomyślenia była kolacja tych spod znaku prawa z tymi spod znaku bezprawia… Dziś natomiast jest to najbardziej pożądany układ mający przynieść Polsce stabilne rządy. Dziś ma to być koalicja, jak to powiedział jeden z braci Kaczyńskich, której wszyscy oczekiwali. No, chyba nie wszyscy! Platforma Obywatelska nie chce bawić się więc we wróżenie z fusów ponieważ dynamiczne zmiany, które ostatnio zachodzą w Parlamencie wskazują, iż układ taki ma szanse przetrwania od jednego tygodnia do trzech lat. Czas pokaże, ja jednak nie wróżę tej koalicji ani sukcesu, ani trwałości.
2. Dlaczego PO po raz kolejny nie podjęła się próby tworzenia koalicji z PiS, do czego również namawiał Kościół podczas rocznicowych obchodów śmierci Ojca Świętego. Wydawało się, że pojawiła się taka szansa, tymczasem PO zaproponowało jedynie drugi pakt stabilizacyjny w sejmie. Dlaczego PO nie chciało podjąć wyzwania?
Za niepowstanie koalicji PO-PiS odpowiedzialna jest przede wszystkim partia braci Kaczyńskich. By bowiem powstała i sprawnie funkcjonowała koalicja rządowa, od zbieżności personalnych jeszcze ważniejsze są zbieżności programowe. Między PO i PiS jest w tym względzie jednak przepaść trudna do pokonania. Jeśli PiS potrafi jednocześnie prowadzić rozmowy z tak skrajnymi partiami, jak PO i Samoobrona, to oznacza, że nie tylko nigdy nie miało szczerych intencji wobec Platformy, ale co gorsze, widać, że dla PiS władza sama w sobie jest dobrem ważniejszym od efektów jej sprawowania. U nas priorytety są dokładnie odwrotne. Co do głosów Kościoła, to ja bym tego tak nie uogólniał. To były apele poszczególnych biskupów, a nie Kościoła, jako instytucji, którzy podobnie jak inni obywatele, mają prawo wypowiadać swoje opinie na dany temat. Zresztą, wielu ludzi, w tym na pewno również wielu hierarchów kościoła, obawia się populistycznej, antyrozwojowej koalicji i dlatego jesteśmy świadkami odwoływania się nawet do mało prawdopodobnego rozwiązania, lecz lepszego niż to, które się realizuje na naszych oczach. Dodatkowo, myślę, że czas, w którym się to wszystko odbywa, czyli pierwsza rocznica śmierci Jana Pawła II, nie jest najlepszym momentem do rozgrywek politycznych.
3. PO była przeciwko rozwiązaniu Sejmu, co raczej przesądziło o koalicji PiS z Samoobroną. Czy Platforma celowo pcha PiS w ramiona Andrzeja Leppera, licząc, że w ten sposób Jarosław Kaczyński skompromituje się w dużej części swojego elektoratu, co wykorzysta PO w przyspieszonych wyborach parlamentarnych i w samorządowych również?
Od października 2005 roku, to Jarosław Kaczyński i jego ludzie robią wszystko, aby ułożyć się na jak najlepszych warunkach z Lepperem. Jeżeli PiS skompromituje się w tym układzie to poniesie klęskę na własne życzenie. Każda z partii jest wolna i suwerenna w podejmowaniu swych decyzji. Nie chcieliśmy przyspieszonych wyborów, bo jak pokazują tendencje sondażowe niczego nowego by one nie wprowadziły do polskiej polityki. A poświęcone na nie pieniądze byłby wyrzucone w błoto. Wybory samorządowe PO wykorzysta dla budowania silnej i sprawnej Polski lokalnej. Jestem zwolennikiem tezy, że samorząd powinien stać najdalej jak tylko może od polityki centralnej. Nie wydaje mi się, aby specjalnie trzeba było kogoś przekonywać w tych wyborach do naszych racji. Wyborcy doskonale wiedzą, jakich ludzi potrzeba im w radach gmin, powiatów czy sejmikach wojewódzkich. Platforma jest partią pro obywatelską i pro samorządową. Mamy nadzieję wygrać te wybory także po to, by prowadzić Polskę do lepszego jutra nawet w takim przypadku, gdyby całym krajem rządziły siły wstecznictwa politycznego. Samorząd z dobrą władzą poradzi sobie tak, jak nieźle radzi sobie gospodarka mimo zawieruch na „politycznej górze”.
4. Czy rząd koalicyjny PiS, Samoobrona, PSL i LPR z punktu widzenia interesu kraju nie wydaje się lepszy, niż rząd mniejszościowy PiS, który w sejmie co rusz natrafia na różne przeszkody, uniemożliwiające sprawne rządzenie państwem?
Jest to pytanie trudne, bo w usta polityka partii opozycyjnej ciśnie się jednoznaczna odpowiedź. Zresztą, jak do tej pory, PiS z rządem mniejszościowym, ale opartym na większościowej koalicji PiS – Samoobrona – LPR nie miał żadnych problemów z rządzeniem. Przypomnijmy więc: PiS ma większość parlamentarną w Sejmie, PiS ma większość partyjną w Senacie, PiS ma swój autorski rząd, PiS ma swojego Prezydenta, PiS ma swoich ludzi w najwyższych instytucjach i urzędach administracji naczelnej i centralnej, PiS obsadził również swoimi ludźmi lub ludźmi koalicjantów nawet niezależne instytucje, takie jak KRRiT, Rzecznik Praw Obywatelskich, Rzecznik Praw Dziecka i wiele, wiele innych. PiS obsadza swoimi ludźmi także miejsca we władzach spółek prawa handlowego, w których Skarb Państwa ma udziały, itd., itd. Czego jeszcze mogłaby chcieć jedna partia? Jedna, a nie koalicja? Taki zakres władzy był do tej pory szczytem marzeń dla każdej innej partii. PiS-owi jednak jest ciągle mało. Odpowiadając więc na Pani pytanie powiem tak – nie obawiam się samych rządów tej koalicji, bardziej obawiam się dalekosiężnych, negatywnych ich skutków dla Polski i dla polskiej gospodarki. Obawiam się też tego, że w przyszłości będzie bardzo mało czasu na naprawę tego, co zafunduje nam ten populistyczno-socjalno-narodowy układ. Zamiast budować podstawy rozwoju dla przyszłości, będziemy musieli tracić czas, energię i publiczne pieniądze na naprawianie przeszłości. Szkoda.